niedziela, 27 października 2013

Rozdział 20.

Hej wam wszystkim no to jest! Po dlugiej przerwie wrocilam i mam dla was krotki ale w miare tresciwy rozdzial nastepny obiecuje bedzie dluzszy i bedzie sie w nim wiecej dzialo. Jak Ada Ridlle dobrze zauważyła przez przypadek dodalam za szybko nie skonczony rozdział. Przepraszam za to ale czasem mi sie kliknie źle xdd. Milego czytania
~Infrena 


 Ronald siedział w swoim dormitorium i patrzył na album, który na czwartym roku podarowała mu Hermiona. Wtedy wszystko było normalne. Teraz siłą musiał ją zmuszać do wszystkiego, ale chyba zdał sobie sprawę, że posunął się za daleko. Kiedy tylko ją zobaczy musi ją przeprosić. MUSI! Wyszedł zażenowany z pokoju i ruszył do Wielkiej Sali. Zobaczył jej długie czarne włosy i podszedł lekko przerażony do dziewczyny.
- Cześć Hermiona możemy porozmawiać? - zapytał cicho patrząc na swoje zniszczone buty. Zabini nie pewnie spojrzała na niego, a potem na brata, który gdy tylko zobaczył rudzielca napiął się i był w gotowości do ataku.
- Tak... jasne - mruknęła Herm i podążyła za Weasley'em przed Wielką Salę.
- Przepraszam - chłopak nadal patrzył bardziej po pomieszczeniu niż na nią.
- Dobrze, że zrozumiałeś Weasley. Miejmy nadzieje, że nic takiego się nie powtórzy bo to było żałosne i mogłam cię wydać Dumbledore'owi. - Zabini lekko uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła do Wielkiej Sali.
- Nic ci nie zrobił? - na starcie zapytał Blaise.
- Nie, przeprosił mnie. - usiadła obok brata Hermiona. Do stołu podszedł Draco. Kiedy zobaczył Hermione lekko się uśmiechnął, ale zaraz potem wrócił do swojej obojętnej miny. Usiadł obok arystokratki i nabrał jedzenia. Usłyszeli za sobą trzask rozbijanych talerzy. Zabini odwróciła się i ze zdziwieniem popatrzyła na stół Gryffonów. Ginny Weasley wściekle rzucała szklankami w Deana Thomasa. Blaise uśmiechnął się pod nosem.
- Pewnie zrywają - zaśmiał się. 
- Ginny i Thomas? To oni byli ze sobą? - zdziwiona Hermiona spojrzała jeszcze raz na rudą Gryffonke. 
- Mhm. Przez dwa tygodnie? - Malfoy zerknął lekko na biednego chłopaka który uchylał się przed lecącym na niego talerzem pełnym spaghetti. Wzruszyli ramionami i wrócili do jedzenia. Nagle twarz Blaise'a się rozpromieniła.
- Cześć wam! Widzieliście Lawrence od wczorajszego incydentu jej nie widziałam. - Luna siadając rozglądała się po stole Krukonów. 
- Cześć Luna. Nie ostatnio też widzieliśmy to wczoraj. - mruknął Blaise. Lovegood zgromiła chłopaka wzrokiem.
- Lawrence to człowiek. - syknęła. 
- Nie był bym tego taki pewien. Lovegood - mruknął z nad jedzenia Draco. Lunka tylko westchnęła i zabrała się za jedzenie tosta Zabiniego.

Po obiedzie Hermiona ruszyła korytarzem do sali od Transmutacji. Jej włosy podrygiwały na każdym kroku, a szmaragdowe oczy świeciły złowrogo. Trzymała książke od Transmutacji i zeszyt, a także pióro z atramentem. Szła sama bo Draco i Blaise po obiedzie gdzieś znikneli, a Pansy nie chodziła na Transmutacje. Usiadła na parapecie obok sali i czekała aż McGonagall wpuści ich do środka. Pod salą zaczęło się zbierać więcej ludzi. 
- Hej Hermiona. - uśmiechnięty Harry przywitał się ze Ślizgonką.
- Hej. - mruknęła Herm. Rudy Weasley stał za nim i tylko czasem zerkał na Zabini jakby się czegoś obawiał. Miał czego. Hermiona nie postanowiła tak łatwo odpuścić mu to co zrobił i powoli tworzył się w jej głowie plan. 
- Zapraszam - usłyszeliśmy McGonagall. 
- Dzisiaj będziemy zamieniać siebie w kogoś innego. To jeden z dwóch najtrudniejszych rodzajów Tansmutacji i będziemy go ćwiczyć do końca roku, a pod koniec będzie egzamin. Siódma klasa będzie powtórzeniem oraz ćwiczenie drugiego rodzaju. - zaczęła profesor McGonagall. Zabini oparła się o krzesło i z wyższością spojrzała na nauczycielke. Nauczyła się tego mając dwanaście lat. 
- Dobrze na początek może ja pokaże. - McGonagall wzięła różdżkę i zamachnęła nią.
-Modificus!- krzyknęła McGonagall i stała się Hermiona Zabini. Dziewczyna zgromiła nauczycielke wzrokiem. 
- Może teraz panna Zabini pokaże co potrafi. - Hermiona wstała. Wyciągnęła różdżkę za rękawa i machnęła nią wskazując na siebie.
-Modificus!- wypowiedziała pewnie Ślizgonka. Nagle w sali rozległ się szmer. 
- Dlaczego Panno Zabini zamienia się w kogoś w kogo nie powinna. - warknęła lekko przerażona McGonagall. Hermiona z uśmiechem popatrzyła na nauczycielkę jako Bellatrix Lestrange.

sobota, 26 października 2013

Powrót!

Kochani wiem ze bardzo dlugo zajął mi ten powrot rozumeim jak bedzie was mniej ale wracam z kolejnym rozdzialem spodiewajcie sie go najpozniej we wtorek <3 ~Inferna

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Informacja! ;)

Czesc kochani! Wiem o tym ze powinnam juz dawno napisac rozdzial ale nie mam kompletnie teraz czasu i nie wiem kiedy bede go miec :-) takze na chwile musze was przeprosic bo dodam post dopiero w polowie czerwca ! Pozdrowki <3

wtorek, 4 czerwca 2013

Libster Awards

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "Dobrze Wykonaną Robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.  Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów, informujesz ich o tym i zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga , który Ciebie nominował!"

Hejka ! 
Zostałam nominowana do Lister Awards i bardzo się z tego cieszę! Dziękuje MAG ❤

1. Które postacie z Twojego bloga lubisz najbardziej, pomijając głównych bohaterów?
Cóż lubię Lawrence jest taka tajemnicza i udaje.
2. Jaki  film jest Twoim ulubionym?
Film? Chyba nie mam ulubionego ale mam kilka i jest to "Harry Potter" "Igrzsyka Śmierci" "Avangers" "Iron Man 1,2,3" "Muppety" :-)
3. Z czego masz najgorsza i najlepszą ocenę na koniec roku?
Najgorsza - 3 matematyka Najlepsza- 6 technika
4. Jak ma na imię Twój najlepszy przyjaciel/przyjaciółka?
Mam dwie - Marysia i Natalia
5. Z jaką sławą chciałabyś spędzić dzień i co byście robili?
Darren Criss! Mój ukochany aktor. Za pewne oprowadziłabym go po Polsce potem romantyczna kolacja potem prosi mnie o reke, ślub i dzieci :3
6. Czym kierujesz się w życiu i kto jest Twoim przykładem? 
Moim przykładem jest Chris Holder i Darren Criss - obydwaj dąrzą do celu i nie mają ograniczeń w zdobywaniu go.
7. Jak spędzasz tegoroczne wakacje?
Włochy, Grecja,Toruń,Mżerzyno
8. Jaką piosenkę ostatnio odsłuchałeś?
Rammstein-Rosenrot
9. Jakie masz hobby?
Glee! Śpiewam, tańcze, rysuje, uwielbiam piłkę nożną i żużel <3
10.Kto według Ciebie jest najprzystojniejszym mężczyzną na świecie?
DARREN CRISS ❤
11. Co lub kto był dla Ciebie inspiracją do stworzenia bloga?
Venettio Noks 

NOMINOWANI:
~Hermiona Riddle
~ DreamyDevil
~ Clara Amane
~ Hermiona Grenger
~Mała
~alokin99
~AgusekD
~Salvio Hexiaa
~Akneri
~Lunaa *.*
~Pisarka Mel


MOJE PYTANIA:
1. Kto jest twoim ulubionym aktorem/aktorką ?
2. Jaki jest twój ulubiony sport?
3. Jaki jest twój ulubiony zespół?
4. Co zrobiłabyś z milionem złotych w kieszeni?
5. Czy jesteś w kimś fikcyjne zakochana? (Aktor,piosenkarz,sportowiec)
6. Kogo możesz nazwać swoją najlepszą przyjaciółką/elem
7. Jakie jest twoje ulubione danie?
8. Masz jakies słabości?
9. Ulubiony serial?
10. Jaka piosenka jest twoją ulubioną?
11. Dlaczego piszesz bloga? I jaka jest twoja wizja?

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 19.

Jako, że się lekko nie wyrobiłam bo byłam w Warszawie, post trochę krótszy. Przepraszam tych co już chcą wielką miłość Dramione, ale mam inną wizje :) a poza tym widzę, że jak postraszyłam to od razu więcej komentarzy :D dedykacja dla wszystkich <3 Następny rozdział najprawdopodobniej w środę/czwartek! 

Hermiona stała przed wielkim posągiem kruka. Zaczepiła tą rudą pokrakę jakieś dwadzieścia minut temu. W końcu z wielkiego posągu wyszła Luna w towarzystwie jakieś szatynki i lekko nieobecnej Lawrence. Jednak kiedy szatynka spojrzała na Hermione, w jej oczach zabłysły czerwone ogniki. Zdziwiona Zabini spojrzała na Pansy, która też zauważyła ten błysk. 
- A ty to ? - w końcu ciszę przerwała kruczoczarna arystokratka. 
- Kathlyn. Kathlyn Droosen, ale zazwyczaj mówią na mnie Lyn bądź Kath - uśmiechnęła się nie pewnie Lyn. Parkinson z ukosa spojrzała na Krukonke, ale się nie odezwała. 
- No to co idziemy na kolacje ? - uśmiechnięta od ucha do ucha Herm machnęła ręką w strone Wielkiej Sali. 
- Taaa - mruknęły wszystkie dziewczyny. 

Draco siedział i uśmiechał się do siebie. Przytuliła go z własnej nie przymuszonej woli ! Czuł że lata na skrzydłach miłości. 
- Kochaś rusz dupsko idziemy jeść - do dormitorium wszedł Blaise Zabini, pewien ciemnoskóry chłopak, drugi najprzystojniejszy Ślizgon, brat Hermiony Alexi Zabini. 
- Już idę - Draco wstał i ruszył za przyjacielem. Przy drzwiach stała grupka dziewczyn. Na pozór normalna, jednak jedna dziewczyna, której perlisty śmiech unosił się w powietrzu, zostawiając słodki zapach, zwracała uwagę. Jej piękne czarne jak smoła włosy spokojnie leżały na ramionach, a wesołe zielone oczy, migały beztrosko. Nagle ten blask znikł, a dziewczyna zamarła. Niestety nie tylko ona. 

Jak to możliwe że znowu się przemieniłam ja pytam ?! Zawsze się kontrolowałam, a teraz widzę jak Malfoy patrzy na nią i od razu staje się tym kim się staje?! Patrzę przerażona na Lyn i Lunę, które równie zdziwione patrzą na mnie.
- Lawrence cholera mówiłam ci że musisz go sobie odpuścić - warknęła na mnie Kath. W głębi mojej skalanej przekleństwem duszy wiedziałam, że ma racje, ale nie mogłam go odpuścić. Jego piękne platynowe włosy były za idealne, sylwetka zbyt perfekcyjna. Spojrzałam na niego. Podszedł do Hermiony złapał ją za ręke i pociągnął do Wielkiej Sali. Dlaczego on mi to robił. Głupie Fatum. Matko, ojcze to wy mi to robicie ?! Przecież byłam posłuszna i dobra! Dlaczego to się dzieje. Poczułam po raz kolejny w dniu dzisiejszym mrowienie przechodzące po całym ciele i z czarnej mgły znowu przeistoczyłam się w siebie.
- Lawrence co to było ? - Blaise Zabini stał przy Lunie trzymając ją w pasie i odciągając jak najdalej odemnie.
- Bo ja... - zawachałam się, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu i pobiegłam w stronę gabinetu Dumbledora. Głupia ja przecież nie znam hasła ! Szczęście, że Sprout tu idzie.
- Przepraszam jakie jest hasło do gabinetu profesora Dumbledora, to bardzo ważne - zaczepiłam profesorkę.
- Pałeczki kuleczki - uśmiechnęła się do mnie kobieta i poszła dalej. Odwrócilam sie do posągu gargulca.
- Pałeczki kuleczki - pewnie wypowiedziałam hasło. Przedemną ukazały się schody, po których wspięłam się na górę. Zapukałam do drzwi.
- Proszę
- Dzień dobry dyrektorze. Chciałabym coś profesorowi powiedzieć.
- Mów dziecko drogie 
- Ja... Ja jestem Fatum... To przez moją matkę... Przestałam to kontrolować, a nie chce by inni się o tym dowiedzieli. Jeżeli ktoś mnie zobaczy mogę się wściec i go prześladywać - Drops patrzył na mnie zaciekawiony.
- Umiesz się przeistaczać ?
- Tak umiem - wyśiliłam się i poczułam dreszcze, a zamiast rąk robaczyłam czarną mgłę. Albus zdumiony spojrzał na moje wcielenie Fatum. 
- Ciekawe zjawisko panno Martinez - mruknął Dumbledore. Znów przeistoczyłam się w człowieka. To takie denerwujące! Profesor patrzył na mnie i po chwili podszedł do tacy, na której powierzchni pływała srebrna maź. Jednym końcem różdżki wyciągnął srebrną nić. 
- Idź dziecko. Jeszcze cie zawołam - poważnie spojrzał na mnie i pokazał drzwi. Wyszłam i chwile stałam przed posągiem. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

-Porąbało cię Malfoy ?! - wściekła Hermiona patrzyła na chłopaka, który nadal trzymając ją za rękę prowadził dziewczynę do stołu Ślizgonów. Zabini widziała wiele zawiedzionych lub wściekłych twarzy. Nott, Ress, Greengrass i Weasley. Usiadła cicho obok platynowego chłopca i spojrzała z ukosa na Astorie. 
- Hermiona... - usłyszała za sobą głos Theo.
- Mmm... Tak ? - odwróciła się uśmiechnięta. 
- Możesz na chwile ze mną pójść ? - Hermiona skinęła głową i ruszyła za Nottem. Malfoy wściekły zaczął kręcić się na ławce. Znowu pozwolił żeby poszła z nim. 

Zabini szła zaciekawiona za Nottem. Ciekawe co jej chciał powiedzieć, a może pokazać? Zatrzymali się przy pomniku Merlina, który stał zaraz przy tylnym wyjściu ze szkoły.
- Hermiona...wiem że jesteś z Malfoyem, ale muszę ci powiedzieć bo inaczej eksploduje! Kocham cię Hermi i nie wiem dlaczego nie mogłem sobie tego uświadomić wcześniej. Przepraszam cię i prosze nie mów Malfoyowi ze ci to powiedzialem. - przez cały swój monolog Theo nie patrzył na Zabini.
- Nie jestem z Malfoyem, ale też nie chce być z nikim innym Theo. Nie te czasy żeby zajmować się miłością. Przepraszam. - odwróciła się oszołomiona na pięcie lecz nie dane jej było uciec za daleko.
- Wybierasz się gdzieś? - usłyszała zimny głos za plecami. Sparaliżowało ją. Umiał użyć zaklęć niewybaczalnych i za pewne tym razem też z tego skorzysta.
- Nie spodziewałaś się mnie? Zróbmy tak. Ty będziesz ze mną chodzić, ja cię nie zabije- lodowaty głos przy uchu sprawił że nogi zaczęły niebezpecznie wiodczeć.
- Dobrze - przełknęła śline i odwróciła się twarzą do napastnika.
- No to świetnie! - warknął i wpił się wulgarnie w jej usta.

- Świetnie - mruknął Nott. David już dawno zaczął go wypytywać co mu się stało, ale nie powiedział przyjacielowi prawdy. Nie mógł jednak powstrzymać wrażenia że Hermiona nie była bezpieczna. Wyparowała z holu i słyszał jej delikatne stukanie butów. Lecz dołączyły do nich jeszcze inne, cięższe, na pewno męskie. 
- Theo! Theo! - z zamyślenia wyrwał go Ress. - Ja dzisiaj z tobą chłopie nie wytrzymam... - westchnął David i poszedł przodem. Nott zobaczył Malfoya. Stał wściekły i zmartwiony zarazem. Theo od niechcenia stanął tak żeby słyszeć wszystko o czym dyskutują Blaise i Draco.
- A jak coś jej się stało? Nie była na eliksirach. - szepnął Malfoy.
- Przecież wiesz że Hermiona to silna dziewczyna.
- Może i ta...idzie!- w tej chwili do holu wpadła potargana Hermiona. Wzięła za ręke brata i zaprowadziła go do pustej klasy.
- Blasie pomocy! - załamała się Hermiona. Brat po patrzył na niwą zdziwiony.
- W czym? 
- On chciał mnie zgwałcić rozumiesz! Gdyby nie to że Snape tamtędy przechodził i go wystraszył to pewnie aktualnie czułabym się najbardziej poniżoną dziewczyną w szkole! - zaczeła szlochać dziewczyna. Zabini przyciągnął ją do siebie i zaczął głaskać po głowie.
- Kto?
- Kazał...
- Kto!
- Ron Weasley...

Plagiat !!

Cześć moi kochani czytelnicy !
Jak wiecie po pierwsze pojawił się rozdział 18 więc serdecznie zapraszam do komentowania i czytania.

Co do plagiatu :
STRONA TAK ZWANEJ "CC" TO PLAGIAT BLOGU SHEIREEN !!  POD ŻADNYM POZOREM TAM NIE WCHODZCIE I ROZGLASZAJCIE NA SWOICH BLOGACH ZEBY INNI TEZ NIE WCHODZILI ! 
Oto link:
http://mow-szeptem-o-milosci.blogspot.com/ <----- oburzające !

Znowu jestem Inferną <3

Rozdział 18.

Zła Lenobia tak ? Nie. Jestem lekko zawiedziona. Czekałam na jakąś wiadomość od was z zapytaniem kiedy nowy rozdział. Nie doczekałam się. Cóż jak to już mówiłam pewnej blogerce pisz dla siebie. Ja piszę właśnie dla siebie, ale dzięki wam jest mi tak bardzo miło i mam chęć jednak pisania dla was a nie dla siebie. Jednak chyba nie dajecie mi wyboru, bo jak patrze na inne blogi to przy 18 rozdziale mają 20 komentarzy, a ja mam 6 co i tak jest moim życiowym rekordem <3
To dla Alicji mojej jedynej stałej czytelniczce która jest ze mną od początku.
DEDYKACJA DLA CIEBIE ALICJA <3

Zgarnęła porozrzucane książki z blatu, dopięła szatę i wyparowała z dormitorium. Po drodze spotkała dużo swoich znajomych. Nie, nie mogła ich nazwać przyjaciółmi, byli zbyt kłamliwi zbyt źli. Czasem tęskniła za dawnym życiem z najlepszymi przyjaciółmi. Przesiadywanie w Pokoju Wspólnym było zawsze wielką uciechą. Teraz jest tam ponuro. Wiedziała o tym nawet tam nie przebywając. Z zamyślenia wyrwał ją głuchy brzdęk. Spojrzała w dół. Coś srebrnego na równe srebrnym łańcuszku leżało u jej stóp. Podniosła zgubę i przyjrzała jej się dokładnie. Na srebrnym sercu wygenerowane były... jej inicjały.
G.W.
Rozejrzała się po korytarzu na którym stała, ale nikogo nie zauważyła więc założyła wisiorek i ruszyła na lekcje z Slughornem.

- Lepiej ci już ? - Blaise ciągle wypytywał Mionke o jej samopoczucie.
- A jaka odpowiedź cię zadowoli ? - uśmiechnęła się zmeczenie do brata.
- Że dobrze. 
- Po pierwsze nie zaczyna się zdania od "że" a po drugie już setny raz mówię ci że dobrze. - przewróciła oczami arystokratka. Zabini tylko prychnął. Do Wielkiej Sali wparowała ruda czupryna. Ginny Weasley uśmiechnięta od ucha do ucha usiadła przy stole Gryfonów i od razu rozpoczęła żywą konwersacje z Francesską. Pokazała na wisiorek. Srebro biło na kilometr natomiast tylko ta osoba która wiedziała że do srebra najbardziej pasuje zieleń zauważyłaby że inicjały są ułożone z szmaragdowych kryształków.
- Od kogo Ginny Weasley dostała wisiorek z barwami Slytherinu. - zapytała Zabini. Pansy spojrzała na rudowłosą i szczerze się zdziwiła.
- Nie wiem. Może jakiś matoł się w niej zakochał. Nie dziwiłabym się w końcu Blasie też do niej wzdychał w piątej klasie - zachichotała Parkinson.
- Nie wzdychałem Parkinson. - warknął Zabini po czym spojrzał na wisiorek.
- Ewidentnie Ślizgoński - skwitował. 
- Cześć wszystkim - do stołu dosiadł się Draco. Był jeszcze bledszy niż zwykle a jego oczy przypominały dwie śliwki. 
- Co ci jest.? - zapytała Hermiona. Malfoy popatrzył na nią zdziwiony.
- O co chodzi ? - zapytał mieszając cukier w kawie. 
- Widziałeś się w lustrze ? Kiedy ty ostatnio spałeś ? 
- Jakieś pięć dni temu - mruknął Dracon. Herm tylko spojrzała na brata i zajęła się tostem.

-Dobrze kochane dzieci, dziś poznamy tajemną sztukę ważenia vitaserum- profesor Slughorn chodził obok swojego biurka a jego wielki brzuch zawadzał czasem o kant blatu. Wszyscy bardzo się ucieszyli że będą ważyć vitasterum. Hermiona z wyższością spojrzała na dwójkę Gryfonów, założyła ręce na piersi i nogę na nogę. Blasie śmiał się pod nosem z Rona który pisnął przerażony na widok wyczarowanego przez arystokratę pająka. Tylko jeden blondyn siedział i pusto patrzył przed siebie. 
- Draconie czy coś ci dolega ?- zapytał Horacy z troską patrząc na Ślizgona.
- Nie - warknął Malfoy. Slughorn westchnął zrezygnowany. Hermiona zdziwiona po patrzyła na Draco. Musiała z nim porozmawiać. Gdy Horacy oznajmił koniec lekcji, Draco wybiegł jako pierwszy lecz Miona go dogoniła.
- Co ci się stało ? - zapytała kładąc mu ręke na ramieniu. Malfoy obrócił się do niej twarzą i westchnął. Rozejrzał się po korytarzu. Grupka Puchonów z drugich klas przechodziła do sali od Transumutacji, Krukoni z czwartego roku kierowali się do sali od Eliksirów, a kilkoro Ślizgonów z pierwszego roku biegało do okoła. Draco pociągnął Hermione za ręke. Wyprowadził ją na błonia i zaprowadził pod drzewo najbardziej oddalone od wejścia.
- Ale mamy Obrone - zająkała Miona, ale odpowiedzi nie otrzymała. Usiedli pod konarem. Herm z wyczekiwaniem po patrzyła na Malfoya.
- To przez to zadanie. Nie mogę tego robić. Po za tym muszę zabić Dumbledora kiedy on chce mi pomóc ! Wie też że muszę to zrobić. I do tego Bellatrix. Ciągle na mnie naskakuje. - warknął Draco. Hermiona spojrzała na niego z troską. Był taki śmieszny jak się złościł. Jego włosy roztrzepane do tego targane przez wiatr pięknie lśniły w przebijających się promoeniach słońca. Mieli zimę, a Miona w ogóle nie odczuwała zimna.
- Nie bój się Draco. Nie będziesz musiał tego robić - uśmiechnęła się Zabini. Malfoy zdziwiony spojrzał na towarzyszkę. Kruczoczarne włosy latały na wietrze, a piękne wielkie zielone oczy z troską i współczuciem patrzyły na Draco. "Nie przekreślaj siebie" te piękne słowa ciągle dzwoniły mu w uszach. Nie powiedział jednak głównego powodu jego bezsenności, a była nim ona. Widział jak zasypia, śniła mu się po nocach, a każdy sen ukazywał jej śmierć. Nie uważał na lekcjach i nie słuchał znajomych. Teraz w końcu zaśnie. Przynajmniej miał nadzieje.
Zabini po patrzyła po swoim dormitorium.
- Chcesz ze mną mieszkać ? - wypaliła nagle Herm. Pan zdziwiona oderwała się od lektury.
- W sensie że tu ? - przejchała wzrokiem po pokoju.
- Tu
- Tylko czekałam az sie zapytasz ! Miałam dość Greengrassek- zaśmiała się Pansy. Hermiona zaśmiała się i wyszła z dormitorium a za nią wypadła Parkinson.
- Cześć kochane dziewczynki - przed nimi wyrósł Blasie. Herm po patrzyła na brata i przytuliła się do niego. 
- Jutro...jutro też tam idziemy ? - zapytała Miona ?
- Musimy Hermionko. Nie bój się zebrania już nie będą takie długie.
- Gdzie Draco - rozejrzała się po Pokoju Wspólnym, lecz nie zauważyła platynowej czupryny arystokraty.
- Siedzi w dormitorium i uśmiecha się do siebie jak głupi. - zaśmiał się Zabini i poruszył brwiami w strone siostry która szturnchnęła go w bok. 
-Chodź Pansy idziemy do Luny. - z satysfakcją spojrzała na brata ktory wściekły na nią po patrzył. 

Lawrence wściekła chodziła po dormitorium. Hermiona zabrała jej Dracona ! Widziała jak byli razem na błoniach, jak na siebie patrzyli, jak się przytulili ! Musiała coś z tym zrobić. Myśl Law ! I jeszcze jej durni rodzice. Ciekawe co by zrobili gdyby się dowiedzieli kim ona jest.
-Lawrence jesteś zła. Co się stało ? - do pokoju weszła Luna z Lyn. Law uspokoiła się natychmiast. Po patrzyła na Kath, która z dziwną wrogością na nią patrzyła i na Lunę, która lekko przestraszona patrzyła w jej stronę.
- Mi nic nie jest. Lepiej powiedzcie co wam się do cholery stało, że stoicie jak słupy soli i patrzycie na mnie jak na zjawisko - warknęła Lawrence.
-Kiedy ostatnio widziałaś się w lustrze ? - Lyn jeszcze bardziej pogłębiła swój podejrzany wzrok.
- Nie wiem, a po za tym skończcie już z tymi zagadkami. Wychodzę ! - chciała ominąć dziewczyny lecz Luna próbowała ją wziąć za nadgarstek. W chwili kiedy blondynka miała złapać dłoń dziewczyny, poczuła zimno rozchodzące się po całym ciele i tak na prawdę nic nie złapała. Przestraszona cofnęła ręke.
- Chwilunia... o Merlinie za co ?! - Lawrence pobiegła do łazienki i spojrzała na swoje odbicie. Tak jak myślała jej kasztanowe włosy zamieniły się w czarną mgłę, oczy były całe czarne a zamiast ciała miała tylko czarny zarys.
- To ja jestem cholernym Fatum ! Fatum nie ściga Fatum  ! - wrzasnęła. Wypadła z łazienki. Obie dziewczyny siedziały na łóżku Luny. Blondynka z przestraszonym wzrokiem skubała końcówki włosów, a szatynka myślała intensywnie. Kiedy Lawrence wpadła do dormitorium oby dwie odwróciły się do niej.
- Kim ty do cholery jesteś ?! - syknęła Lyn.
- Jak chcecie to mogę wam powiedzieć. Przysięgam jednak na moją przeklętą klątwę, że jeśli któraś z was powie choć słowo, że jestem tym kim jestem, osobiście będę ją prześladować w tej postaci. - Luna i Kath pokiwały energicznie głowami.
- To stało się jak miałam siedem lat. Nie byłam w żadnej pieprzonej Hiszpanii. Nawet nie wiem czy jest taka wieś jak Sietta. No więc miałam siedem lat. Już wcześniej przejawiała się u mnie zdolność magiczna. W zasadzie mój starszy brat Nico uczył mnie czarować. Nie mogli mi nic zrobić bo byłam za mała. Moja moc magiczna była bardzo duża. Kiedy skończyłam osiem lat umiałam już czarować na poziomie trzeciego roku. Wtedy moja mama się wygłupiła. Brała udział w pojedynku na śmierć i życie. Jej sekundantem był oczywiście tata, ale w całym tym zamieszaniu chodziło tylko o zabójstwo taty. Cóż, a jeżeli nie jest się Harrym Potterem lub Same-Wiecie-Kim to w pojedynkę na trójkę się nie wygra. I tata zmarł. Jego duch powrócił jednak w postaci Fatum. Wiecie co to Fatum ? - dziewczęta pokiwały głowami na znak przeczenia - to starożytny duch rzymski i jest personifikacją nieszczęścia i zguby. Coś takiego jak zły los. Jednak nie tylko nasza głupia matka została omamiona przez Fatum taty. Ja i Nico również zostaliśmy obciążeni jakimiś frajerskimi cechami. Ja na przykład mogę przybierać dokładny wygląd Fatum. Właściwie to mogę nim być. Nico może rozmawiać z duchami i z Fatum. Jednak jego mowa do duchów jest zgubna dla zwykłych śmiertelników. No, a mama tak samo jak tata została zamordowana i teraz grasuje po kuchni jako Fatum. - uśmiechnęła się Law. Jednak z perspektywy dziewczyn jakaś grubsza czarna fala uniosła się lekko do góry. Lunka już nie wyglądała na taką przestraszoną, ale Lyn nadal patrzyła na Lawrence jak na wroga.
- Czemu tak na mnie patrzysz Lyn ? - spojrzała z po wątpieniem na Kath.
- Wcześniej się nie zmieniałaś. Musisz odpuścić Dracona bo on woli Hermione Zabini i ty to wiesz dla tego nie kontrolujesz przemiany. Na prawdę rozsądne - ostatnimi słowami zadrwiła.
- Skąd wiesz - Lawrence zachmurzyła się i spojrzała na panne Lovegood.
- Ja jej nie mówiłam ! - od razu pisnęła Luna.
- Sama się domyśliłam. Nie po to mnie wzięli do Ravenclaw, żebym była głupia jak, przepraszam wszystkich Puchonów, jak Hufflepuffe. - przewróciła oczami Kathlyn.
- Nie odpuszczę
- Odpuścisz Law. Inaczej wszyscy się dowiedzą, że jesteś Fatum. Tego chcesz ?
- Nie.
- No widzisz. De facto możesz jeszcze chwilkę poczekać i sprawdzić czy to tylko przelotne zauroczenie czy miłość.
- Kocham cię Lyn co ja bym bez ciebie zrobiła.
- I vice versa - uśmiechnęła się Kathlyn. Wszystkie trzy podskoczyły na łóżkach gdy coś huknęło za drzwiami.
 - Mój boże ktoś nas podsłuchiwał. Muliffliato trzeba było rzucić ! - do dormitorium wleciała ruda czupryna. -Cześć wam. Jestem Flora. Może kiedyś mnie widziałyście w Pokoju Wspólnym. Ja... - i wtedy dostrzegła Fatum. - Co to ? - zrobiła wielkie oczy.
- Nic. Złudzenie optyczne robimy doświadczenie i jak widać działa - Luna szybko wymyśliła wymówkę. Flora z powątpiewaniem spojrzała na Lawrence.
- Chciałam wam coś przekazać. Od czwórki Ślizgonów. Wiem, że jeden z nich to ten przystojny arystokrata Malfoy, a drugi to Zabini z siostrą. Jest jeszcze taka dziewczyna co jak mops wygląda. Czekają przed krukiem. - i wypadła z dormitorium.
- To ona. - mruknęły zgodnie Trzy L.

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 17.

I jest kolejny rozdzialik :) trochę taki kurczę inny :D miejmy nadzieje że się spodoba do komentowania zostawiam wam :)) ~L.F.

Amour Amour
Alle wollen nur dich zähmen
Amour Amour am Ende
gefangen zwischen deinen Zähnen



Draco patrzył za Blaise'm. Wyszedł z Luną zaraz po Hermionie i Pansy. Tak ogółem to jak to możliwe, żeby Zabini przyjaźniła się z Parkinson ?! No mniejsza o to. Arystokrata zaczął dziubać w swoim toście.
- Hej Draco kiedy mecz ? - Theo dosiadł się do niego.
- Mmm... W środę. - powiedział znużony Malfoy. Nott uśmiechnął się mile. Po chwili do dwójki Ślizgonów dosiadł się Ress.
- I jak tam ? Ja muszę odespać. Żeby tak rano budzić człowieka tylko po to żeby w dziesięć sekund się przenieść Proszkiem Fiuu - zaczął się użalać David. Do Wielkiej Sali wparowała Miona i Pans.
- Malfoy wstawaj ! Szybko ! - zaśmiały się. Zdziwiony arystokrata popatrzył na nie.
- Po co ?
- No chooodź ! - Herm złapała go za ręke, a wtedy Draco poczuł przyjemne dreszcze. Pociągnęła go za sobą. Staneli w korytarzu, a Miona pokazała żeby był cicho. Malfoy wyjrzał za rogu. Luna i Blaise całowali się przy ścianie. Draco był na samym dole, po środku wyglądała Zabini, a na samej górze stała Parkinson. Niestety i Miona i Pans za bardzo się na nim opierały i cała trójka runęła do przodu. Luna oderwała się od Zabiniego. Speszona spojrzała na trójkę Ślizgonów leżących na sobie.
- Ładnie to tak podglądać ? - zaśmiał się Blaise.
- No tak długo na to czekałam, że musiałam ich zawołać - z uśmiechem i gracją otrzepała się Mionka. Luna popatrzyła na nią swoimi wielkimi niebieskimi oczami.
- Wiedziałaś ? - spojrzała na przyjaciółkę.
- Luna pieprzysz mi o moim braciszku od jakiegoś miesiąca. Trudno nie zauważyć, a ten gnom sam się przyznał - kiwnęła głową na Blaise'a, który na przezwisko zrobił mine wkurzonego jednorożca.
- Siska bo źle skończysz w ciemnych locham z różowymi gaciami Nietoperka - zaśmiał się Zabini. Hermiona złapała się oburzona za biodra. Dracon, który stał z boku zrobił wielkie oczy.
- Czyli to było serio Blaise ?
- Ty to jesteś inteligentny Malfoy - zaśmiała się Pansy. Chłopak zgromił ją wzrokiem.
- Dobra gołąbki idzcie już - machnęła rękami w geście wypraszania. Pansy popatrzyła na Mione.
- Ja też lece. Muszę poprosić o coś Snape'a - i pobiegła w strone lochów. Hermiona powoli odwrociła głowę w stronę Malfoya.
- Zabini
- Co ?
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
- Blisko ci do tego Malfoy. - z szyderczym uśmiechem popatrzyła na Draco. Ten tylko odwzajemnił uśmiech i podszedł bliżej.
- Nadal wolisz Weasley'a ? - mruknął jej przy twarzy.
- Nadal Malfoy - starała się wyrównać oddech Herm. Czy na pewno tak się czuła przy Fredzie ? Czy w brzuchu motylki tańczyły dancehall, a dreszcze przechodziły po niej jak żółnieżyki na wojne ? Czy czuła że nogi odmawiają jej posłucheństwa, a oddech wstrzymywał się na kilka sekund.
- Ciągle mam szanse ? - po chwili zapytał Draco.
- Ciągle - zgodnie z niechcianą prawdą powiedziała Mionka. Za rogu jednak wyskoczył Nott w towarzystwie Ressa. Chłopcy staneli jak wryci patrząc na Malfoya i Zabini, którzy praktycznie stykali się nosami.
- Cześć wam chłopcy. - odwróciła się do nich Hermiona. Nott stał i patrzył na nią to na Malfoya, a w Ressie się gotowało.
- Cześć Hermiono - burkneli obydwoje i poszli dalej.
- Co ich ugryzło ? - zapytała Hermiona Dracona.
- Ty ich ugryzłaś - zaśmial się chłopak. Dziewczyna spoważniała.
- Powiedz mi Draco. - powiedziała zupełnie poważnie Zabini. Zdezorientowany chłopak patrzył na Mione.
- Powiedz mi Draco. - powtórzyła Herm.
- Co mam ci powiedzieć ? - Malfoy z lekkim nie pokojem patrzył na Mione.

Ron wściekły szedł przez korytarze gdy nagle usłyszał głos Hermiony. Wychylił się za rogu. Stała z Malfoyem i śmiała się w najlepsze. "Co za śmieć z tego śmierciożercy ! Ja już wyciągne z niego te sekrety ! Na pewno coś knuje." Pomyślał rudzielec. Wyjął różdżkę.
- Imperio - mruknął, a Hermiona się wyprostowała.
- Powiedz mi Draco. - usłyszał Ron. Oto chodziło. Platynowy dupek stał zdezorientowany i patrzył na kruczoczarną dziewczyne.
- Powiedz mi Draco. - powtrórzyła zielonooka dziewczyna. Malfoy widocznie się nad czymś zastanawiał.
- Co mam ci powiedzieć ? - podszedł do Miony i wziął ją za ręke. Ta mu się wyrwała.
- Zostaw mnie. Wole Rona- syknęła Herm. Dracon nabrał pewności że coś jest nie tak.
- Draco proszę powiedz mi ze szczegółami plan Voldemorta - powiedziała rozpaczliwie Mionka.
- Nie powiem ci ! Jesteś zaczarowana. - wtedy Draco zobaczył kawałek rudej czupryny. Wyjął różdżkę.
- Drętwota ! - usłyszał huk i zobaczył Weasley'a z różdżką w ęku.
- Pierdzielony Rudzielec - warknął do siebie Draco.
- Hermiono chodź idziemy do Skrzydła Szpitalnego - zwrócił się Draco do Miony.
- Nie - powiedziała Herm i zaczęła tupać nogą. Malfoy wziął ją na ręce, a ta biła go w plecy i po torsie.
- Puść mnie ! Jeszcze Ron pomyśli że go zdradzam ! - jęczała Hermiona. Kiedy w końcu doszli do pani Pomfrey, kobieta przerażona spojrzała na dziewczynę.
- Co jej jest ?
- Imperius - mruknął Malfoy. Pielengniarka zatkała sobie usta dłońmi.
- Połóż ją i poczekaj chwilę idę po Dumbledora. - i wypadła ze Skrzydła. Dracon delikatnie położył nadal kopiącą i bijącą Mione i usiadł obok niej.
- Gdzie Ron ? - zapytała półprzytomna Miona.
- Mało mnie to obchodzi - warknął chłopak starając się nie skrzywić na dzwięk imienia tego śmierdzącego zdrajcy krwi. Hermiona skrzywiła się i po patrzyła na swoje dłonie. Trzęsły się nie ubłagalnie.
- Dlaczego mi się trzęsą ręce ? - zapytała jakby była dwuletnią dziewczynką Miona.
- Skutki uboczne Imperiusa - z nie pokojem po patrzył na dłonie dziewczyny.
- Zrób coś ! - histeryzowała. Draco wziął jedną rękę dziewczyny i zamknął swoją. Miona zdziwiona po patrzyła na blondyna. Wydawała mu się taka nie winna i mała jakby dopiero co przyszła na świat.
- Masz bardzo zimne ręce - stwierdził Malfoy. Lecz Herm nie mogła odpowiedzieć bo do Skrzydła Szpitalnego wparował Dumbledore, Snape i Poppy. Za nimi wlókł się Ronald.
- Dzień dobry Draco. Możesz już iść - Albus po patrzył na przestraszoną Hermione.
- Niech zostanie ! - krzyknęła Miona. Ron coś mruknął. - Albo idzie - znów wpadła w trans panna Zabini. Snape obrzucił Rona nienawistnym spojrzeniem.
- Zostań Malfoy - warknął Severus. Poppy od razu zabrała się za dziewczynę która kurczowo ściskała rękę Draco i nie chciała puścić.
- Ron jak mogłeś ! To już twoje drugie zaklęcie niewybaczalne ! - Drops smutno spojrzał na rudego chłopaka.
- On rzucił ich więcej ! Widział dyrektor co ma na przed ramieniu ? - z nienawiścią spojrzał na Malfoya.
- Nie i nie będę tego sprawdzał a ty mój drogi masz szlaban do końca nauki w Hogwarcie wyznaczany przez Severusa Snape'a ciesz się że nie wyleciałeś ze szkoły a teraz poczekaj aż pani Pomfrey uleczy Hermione i ty się obandażuj bo coś ci z głową. - Albus zgarnął ręką Snape'a i razem wyszli z Skrzydła. Ron usiadł na przeciwko Ślizgonów i wpatrywał się w ich złączone dłonie. Nagle uścisk zelżał.
- Co się stało ? - zapytał Malfoy.
- Zasnęła. Musiałam jej podać Eliksir Nasenny bo będzie ją bardzo bolało. Zaklęcie było bardzo mocno rzucone. - tutaj gniewnie spojrzała na Weasley'a.
- Możesz zostać chłopczę ale nie mów o tym incydencie nikomu. Panna Zabini poprostu straciła przytomność. - Poppy zajęła się Ronem i kazała mu leżeć do jutra wieczorem. Kiedy wyszła Weasley spojrzał na Draco.
- Co parszywy śmierciożerco chciałeś żeby mnie wylano ? - warknął rudy. Blondyn przwrócił oczami. 
- Chciałem ratować Hermione idioto ! Mogła starcić przytomność w znacznie gorszym miejscu - syknął Ślizgon patrząc na zamknięte oczy Zabini. Do Skrzydła wleciał Blaise.
- Co jej jest ? - spytał zduszany. Usiadł po drugiej stronie Hermiony i wziął ją za wolną rękę. 
- Ten dupek chciał od nas wyciągnąć absurdalne rzeczy to rzucił na twoją jedyną siostrzyczkę Imperiusa - wiedział że bomba atomowa wybuchła. Weasley po raz drugi skrzywdził jedyną i najukochańszą siostrę Blaise'a. Szatyn wstał i podszedł do łóżka na którym leżał Ron.
- Grabisz sobie Wieprzlej ! Jeszcze raz dotkniesz choćby mojej siostry a dostaniesz tak po mordzie że twoja własna matka cię nie pozna - warknął mu prosto w twarz łapiąc go za kołnierz. Weasley bał się Zabiniego. Już widział go w akcji i wcale mu się to nie podobało. Szatyn puścił Rona i znowu podszedł do Hermiony. 
- Aj mała. Trudne jest życie - westchnął Blaise. 

Hermiona sniła. Właściwie to o czym tak śniła ? W jej śnie była radosna. Skakała po polanie pełnej słońca, a jej czerwona sukienka powiewała z każdym ruchem jej ciała. Trawa mieniła ję kolorami zieleni. Nagle jednak polanę spowił mrok.
“Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy"
Przestraszona upadła na trawę, kiedyś tak przyjazną i znaną teraz obcą i wrogą. Po chwili i trawa z pod jej stóp znikła i pozostała czarna otchłań. Siedziała i zaczęła płakać. Było jej zimno. Usłyszała cichy głosik. Podniosła główkę i spojrzała w górę. Kiedyś znajdowało się tam niebo jaśniejące i chmurki kłebiaste. Teraz tylko czerń.
- Masz bardzo zimnę ręce - cichy szept narastał. Dziewczyna wstała i wyciągnęła rękę do góry. Ten piękny anielski głos. Była w niebie ?

Hermiona gwałtownie wstała. Poczuła silny ból w skroniach.
- Obudziłaś się ? - Blaise którego dopiero teraz zauważyła patrzył na nią z troską.
- Jak widać. Co się dzieje ? Ile tu leżałam ? - tyle pytań nasuwało się dziewczynie.
- Działo się mało a leżysz tu trzy dni. - uśmiechnął się Zabini.
- Tyle zaległości - mruknęła Hermiona. 
- O widzę że się pani obudziła. Bardzo dobrze. Pamięta pani może coś z dnia przed utartą przytomności ? - Poppy spojrzała z wyczekiwaniem na pacjentke.
- Nie. W zasadzie to jedno zdanie ale wątpię żeby było istotne.
- Mów mów.
- Ktoś stwierdzał że mam zimne ręce - Hermiona próbowała sobie przypomnieć kto jednak czarna pustka i nic więcej. Pani Pomfrey westchnęła.
- Poleż tu jeszcze dwa dni i puszczę cię wolno - i wpadła do swojego gabinetu.
- Kto ci to powiedział - Blaise spojrzał zaciekawiony na Hermione.
- Nie wiem Blasie. - szepnęła Mionka. - Idę spać miałam taki głupi sen że ani trochę się nie wyspałam - zaśmiala się Herm.

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 16. - Miłość

MUAHAHAHAHAHAHAHAHAHA ale będziecie zdziwieni :] zła Leno zła ! MUAHAHAHAHAHAHAHA odbija mi lekko ale to tylko przez Marysię, która może nie komentuje, ale wasze wiernie czyta i za to ją kocham no, a po za tym jest moją Queen Sister jak to raczymy siebie nazywać :) rozdział trochę krótszy ale i tak cieszcie się ze mam pomysly i dodaje szybko :) oczywiscie jak jestescie ciekawi to fragment piosenki (niemieckiej) to piosenka Rammstein-Ohne Dich i na prawdę warta wysłuchania bo jest świetna !
Z dedykacją dla Mojej Queen Sister Marysii <3

Ohne dich kann ich nicht sein - ohne dich
Mit dir bin ich auch allein - ohne dich
Ohne dich zähl ich die Stunden - ohne dich
Mit dir stehen die Sekunden - lohne nicht

Hermiona padła na łóżko. Po co było jej całowanie się z Malfoy'em ?! Mogła od razu odskoczyć, ale pewnie musiała pomyśleć jakie on ma piękne stalowe oczy i cudne platynowe włosy. Dała mu nadzieje, głupią nadzieje ! Wcale nie zamierzała z nim być. Przypomniała sobie piosenkę jednej z mugolskich kapel rockowych

Love, love me do.
You know I love you,
I'll always be true,
So please, love me do.
Who, love me do.

Chyba idealnie nadawała się do Malfoy'a. Miała już wizję Draco mającego jak to mówiła "czarny hełm" na głowie i śpiewającego ten kawałek.
- Głupia - powiedziała do siebie, ale minowolnie się zaśmiała. Sporzała na zegarek, który wskazywał osiemnastą. Postanowiła napisać do Grangerów.

Drodzy (do nie dawna) mamo i tato !
Piszę do was ponieważ chciałabym wam coś przekazać.
Po pierwsze jestem okropnie wkurzona na to, że nie powiedzieliście mi o moim prawdziwym pochodzeniu.
Po drugie moja prawdziwa rodzina mnie znalazła i od teraz jestem Hermiona Alexia Zabini. Bardzo wam dziękuję za wychowanie mnie i kochanie jak własną córkę.
Z całusami i wyrazami szacunku
Hermiona Alexia Zabini.

Po patrzyła na list i stwierdziła, że nie jest taki zły. Włożyła go do koperty i przywołała sówkę siedzącą na oknie.
- Jak ci na imię ? - sówka dziobkiem popukała w plakietkę na szyi.
- Floren. Bardzo ładnę imię. Leć do Jane i Johna Grangerów. - puściła rudą płomykówkę i postanowiła zejść na kolację. Przy stole siedziała tak jak wcześniej Bellatrix, Rudolf, Damien i Alexia, ale nie było Greybacka i Snape'a.
- Witaj Hermiono. Chcesz trochę indyka czy możę sałatkę z kurczakiem ? - Mionka poprosiła o sałatkę i zaczęła powoli przerzuwać danie. Do jadalni wpadł Blaise i Malfoy, a za nimi Nott z Ressem. Tylko Pansy nie było widać. Brat Miony usiadł obok niej i usadowił obok siebie Dracona.
- Mniam ! Indyk ! - pogłaskał się po brzuchu Blaise i rzucił się na jedzenie. Alexia pokiwała tylko głową. Hermiona zauważyła, ze Theo często jej się przygląda więc uśmiechnęła się do chłopaka który obok niej siedział. Na dół wpadła potargana Pansy.
- Przepraszam wszystkich najmocniej ale Dafne mnie zagadała - usiadła obok Goyla i zaczęła nakładać indyka. Nie zwracając uwagi na otoczenie zaczęła jeść. Wszyscy unieśli brwi ale po chwili zajeli się swoimi daniami. Hermiona wygrzebała już cała zieleninen i w naczynku pozostał tylko kurczak.
- Jesteś wegetarianką Hermiono ? - widząc co zobaczyła jej córka Alexia zapytała Miony.
- Tak. Nie róbice problemu z tego jak widzicie umiem sobie poradzić - uśmiechnęła się Hermionka wstała od stołu grzecznie podziękowała i wpadła do pokoju. Wzięła jeden z opasłych tomów w biblioteczce i zagłębiła się w "Czarna Magia jej dobre i złe strony" po chwili ktoś zapukał cicho do drzwi. Pansy Parkinson ubrana w miniowkę która sięgała jej do 1/4 uda i w bluzeczce na ramionczkach o wielkim dekoldzie patrzyła na Mione.
- Mogę ?
- Jak chcesz ... - Mionka nie dała po sobie rozpoznać zdziwienia. Pansy zamknęła drzwi i usiadła obok Herm.
- Moge ci w czyms pomóc ? - po chwili ciszy Zabini w końcu się odezwała.
- Stwierdziłam że mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. Ty pokazałabyś mi jak się fajnie ubierać ja przyzwyczaiłabym cię do zwyczajów Ślizgonek. Nie chce toczyć spór o Draco bo i tak wiem że nie wygram. - tym Ślizgonka mocno zaskoczyła Hermione.
- Na prawdę ?
- Serio. Czysta intencja. Wiem że ciebie nie można okłamać ty znasz się na leglimencji praktycznie tak dobrze jak Sama-Wiesz-Kto. - Pansy nadal nie potrafiła wymówić imienia Voldemorta.
- Pansy czemu ty się boisz mówić jego prawdziwego imienia ? Przecież Voldemort sieje postrach tylko w Zakonie i u mugoli i szlam. - westchnęła Mionka. Parkinson wzruszyła ramionami.
- Chodź Parkinson wybierzemy ci coś ładnego. Masz kase ?
- Jasne !
- To zapraszam na zakupy - dziewczyny wybiegły z pokoju.
- Mamo możemy iść na zakupy ? Do Londynu ? - Miona zrobiła wielkie oczy. Blaise z rozbawieniem a zarazem zdziwieniem patrzył na dziewczyny.
- Jasne że możecie. Bello teleportujesz się z nimi ? - Alexia uśmiechnęla się do dziewczynek. Bellatrix wstała z uśmiechem na ustach i wyprowadziła dziewczynki na dwór.
- Mi też możecie coś kupić - zachichotała jak nastolatka. Herm szeroko uśmiechnęła się do ciotki. Gdy teleportowały się do centrum Londynu Bella uśmiechnela się.
- Będe po was o północy - i zniknęła. Dziewczęta zaczęły iść w strone parku. Słońce prawie zachodziło więc było jeszcze jasno. W parku zachaczyły o budkę z lodami i kupiły sobie po gałce. Zaraz potem za drzew wyłoniła się Galeria Handlowa więc Pans i Hermi pobiegły zadowolone w stronę budynku.
- Nie sądziłam że jesteś taka fajna - wchodząc do Centrum powiedziała Pansy.
- Ja też - zaśmiała się Zabini i razem wkroczyły do Galerii. Pokupowały tyle ciuchów, że bały się że tego nie pomieszczą. Usiadły w kawiarence.
- Dzień dobry podać coś ? - kelnerka najwyraźniej zmęczona patrzyła na dziewczyny.
- Poproszę mrożoną latte - Miona uśmiechnęła się do kobiety. Pan tylko zrobiła wielkie oczy i poprosiła o to samo.
- Astoria cię nie nawidzi. - po chwili powiedziała Pansy. Herm przewróciła oczami.
- Wiem o tym. Nie przejmuje się takimi dziewczynami. - zaśmiała się Miona. Kelnerka podała im kawy. Przez chwile siedziały w ciszy pijąc napój.
- Dobra za godzine będzie Bella, a ja wyczaiłam świetną koszulkę więc musimy się sprężyć - z uśmiechem powiedziała Miona. Pan pokiwała głową i razem ruszyły ku wybranemu sklepowi.
- Hermiona...- usłyszała przerażony głos Parkinson. Gwałtownie się obróciła. Zobaczyła jak przy jednym ze sklepów stoją dwie dziewczyny w dość nie typowych strojach. Jedna, szatynka miała długą aż do ziemi, czarną pelerynę i kaptur zarzucony na głowę. Druga większa, blondynka gromiła je wzrokiem.
- Co one tu robią ? I to w takich dziwacznych strojach ? - syknęła do Pan, Hermiona. Parkinson wzruszyła ramionami. Blondynka zaczęła wolno podchodzić do dziewczyn. Miona pociągnęła Pansy za rękę i wpadły do sklepu.
- Czekajcie ! - usłyszały rozkazujący głos. Obróciły się udając zdziwienie. Dziewczyna sciągnęła kaptur.
- Co wy tu robicie ? - syknęła Dafne patrząc na dwie dziewczyny.
- Kupujemy Greengrass aż takie dziwne ? - warknęła Miona. Blondynka wykrzywiła usta w krzywym uśmiechu.
- Astoria chodź - zawołała siostrę. Szatynka podbiegła trzepocząc szatą. Pansy nagle zesztywniała.
- Co jest Pansy ? - zdziwiona Miona popatrzyła na Parkinosn.
- One mają szaty śmierciożerców - zająkała się Pan. Hermiona dopiero teraz to zauważyła.
- Skąd macie te peleryny ? - syknęła brunetka. Astoria która już przyszła zgromiła ją wzrokiem.
- A co przypominają ci coś ? - warknęła Greengrasska. Herm popatrzyła na nią wściekle.
- Czego chcecie ? - Parkinosn odzyskała głos.
- Masz przysiądz że odczepisz się od Dracona. - syknęła Dafne. Hermiona zaczęła się histerycznie śmiać. Złapała się za brzuch i zgięła w pół.
- Co cie tak śmieszy idiotko ? - wrzasnęła Astoria, tak że jakiś chłopak obrócił się i spojrzał z przerażeniem na Greengrasske. Miona spoważniała.
- Na prawdę sądzisz że możesz mną rządzić ? Poza tym przeszkadza ci to że Malfoy się ze mną przyjaźni ? Tylko czasem powinnaś zmienić nastawienie do niego bo on nie lubi wyuzdanych panienek z paskiem zamiast spódniczki. Co z tego że z nim spałaś ? Zaciągnął cię od łóżka i tyle. - syknęła wściekła Hermiona. Oczy Astorii się zaszkliły.
- On mnie wykorzystał ? - jęknęła.
- A myślałaś że ci padnie do stóp jak mu wskoczysz do wyra ? - warknęła arystokratka. Greengrass zapłakana wybiegła ze sklepu.
- Zabini pożałujesz
- Czego mam żałować ? Prawdy ? I nie zadzierajcie z tymi z którymi zadzieracie. Nie mówie o sobie - rzuciła Miona.
- Chodz Pan kupimy tą bluzkę i spadamy bo Bella się wkurzy. - wychodząc z Galerii popatrzyły czy nikogo nie ma i wyjęły z torebek dokładnie takie same peleryny jak miały Greengrass. Zarzuciły je na siebie i pomaszerowały w stronę parku. Na jednej z ławek siedział ów chłopak który widział je kłócące się w sklepie.
- Ej czekajcie, co chciałyście od tych dziewczyn. Coś wam zrobiły ? Nie wyglądały na takie. - Miona weszła w jego umysł. Widziała wszystkie wspomnienia i to o czym teraz myśli. Chłopak skrzywił się nie zmiernie.
- Zamknij się i spadaj bo to nie jest bezpieczne miejsce dla takich jak ty - syknęła Hermiona.
- Nie boje się blondynek - ucieszony swoim mądrym słownictwem i posłużeniem sie stereotypem powiedział chłopak. Miona zrozumiała że myśli iż ona i Pansy są Greengrasskami.
- Zabawne - ściągnęła kaptur a jej czarne włosy zaczęły powiewać na wietrze. Chłopak zdziwiony po patrzył na dziewczynę.
- Zamknij się i zjeżdżaj.
- Nie ! Na początku daj mi swój numer mała - Hermiona wywróciła oczami. Kolejny napalony na nią chłopak.
- Mike - wstał i podszedł do Hermiony.
- Spadaj - warknęła mu w twarz.
- Nie wiesz z kim zadzierasz - dodała Parkinson.
- Chodz kochanie - pogładził ją po policzku.
- Ile ty masz lat co ?! Poza tym mnie nie dotykaj - wyrwała mu się Miona.
- Dzisiaj mam osiemnaste urodziny. Zrób mi tą przyjemność i chodź ze mną
- Spieprzaj bo się wkurze - nie wytrzymywała Mionka. Jednak chłopak przyciągnął ją do siebie i chciał pocałować. Hermiona dała mu w twarz a następnie wyciągnęła różdżkę.
- Spieprzaj z tąd napaleńcu - warknęła. - Nie wiesz że o tej porze nie ładnie chodzić po ciemnym parku ? - zaśmiała się szyderczo Hermiona.
- Bo piękna dziewczyna z patykiem mnie zaatakuje ? - Hermiona nie wytrzymała.
- Crucio ! - rzuciła swoje pierwsze niewybaczalne zaklęcie dziewczyna. Chłopak zaczął zwijać się z bólu.
- Jejku Mionka ! Gratuluje odwagi i pomysłu. Masz coś jednak po starej ciotce - z nikąd pojawiła się Bellatrix.
- Zaczął mnie macać to się wkurzyłam - dumna Hermiona uśmiechnęła się do ciotki.
- Jak ty to zrobiłaś ? - chłopak zszokowany próbował się podnieść.
- Avada Kedavra ! - Bellatrix nie przejęła się zbytnio zmarłym ciałem Mike'a.
- Zaraz pojawią się tu aurorzy. Chodzcie. - złapały się Belli i teleportowały się do Malfoy Manor. Kiedy wpadły w trójkę do salonu był w nim tylko Rudolf.
- Jesteście już ? To świetnie. Bello muszę z tobą porozmawiać, a wy dziewczynki idzcie. - Lestrange popatrzył na żonę. Mionka pociągnęła Parkinson lecz nie miała żadnego zamiaru iść do pokoju. Zchowała się za ścianą razem z Pansy i kazała jej bycć cicho.
- Bello...kochasz...ale ja chyba też...ty mnie praktycznie... - strzępki słów Rudolfa dochodziły do dziewczyn.
- Kocham go i ciebie. Nic na to nie poradzę ! Zakochałam się w nim jak byłam w Hogwarcie ale pojawiłeś się ty i o tym zapomniałam. Teraz ma mnie za najwierniejszą i nią pozostanę - Bellatrix mówiła głośniej więc Miona wszystko słyszała.
- Świetnie Bellatrix. - usłyszała odsuwanie krzesła więc pociągnęła Pansy do swojego pokoju. Rzuciły rzeczy na łóżko, a same usiadły na dużej zielonej kanapie.
- Jak myślisz kogo kocha jeszcze ciocia Bella ? - zapytała po chwili Mionka. Pansy tylko wzruszyła ramionami.
- Miona ja lece do siebie. Muszę się przespać bo wczoraj nie było zbytnio czasu. - zarumieniła się Parkinson i zaczęła zbierać swoje zakupy.
- Do jutra Parkinson.
- Do jutra Zabini - i wyszła. Hermiona wywaliła wszystkie ciuchy na łóżko. Kupiła zieloną bluzkę z czarnym napisem "Brutal", kilka zwykłych czarnych bluzeczek, fioletową bluzkę podrapaną tu i tam, czarną i zieloną koszule bez rękawów z kołnierzykiem inlekko prześwitującą, ładną dżinsową koszule, żółtą sukienke, sledynową spódniczkę, czarne i malinowe dżinsy i trzy pary butów znanej mugolskiej marki Vans. Wrzuciła to wszystko do kufra i przebrała się w pidżame. Wpadła po jedwabną pościel i zasnęła. Był to sen niespokojny.

Luna siedziała na łóżku w swoim dormitorium. Zdziwiła ją reakcja jej przyjaciół na zadane im pytanie. Zrobili się tacy ponurzy. Lawrence przez cały wieczór nawijała o pięknych oczach Draco, a ona miała już dość. Blaise nawet nie zwracał na nią uwagi co ją bolało, a zarazem motywowało. Zdjęła swoje rzodkiewkowe kolczyki i włożyła naszyjnik antynarglowy pod poduszkę. Ubrała niebieską pidżame w chmurki i czekała na Lawrence, która poszła sie przejsc z nadzieją zobaczenia Draco. Własnie ! Kolejnym dziwnym faktem było to że cala trójka zniknęła tak szybko jak się pojawiła w Hogsmeade. Do dormitorium wpadła Lawrence.
- Widzę że Kathlyn już śpi - spojrzała na łóżko umieszczone najbliżej łazienki. Kathlyn była współlokatorką Lawrence i Luny. Dziewczyna miała kasztanowe włosy i niebieskie oczy czym bardzo przypominała Lawrence i nie raz się zdarzyło że brali je za siostry. Kathlyn kolegowała się z dwoma Krukonkami ale zazwyczaj siedziała i się uczyła.
- Nie spotkałam go ! Za to widziałam Astorie i Dafne jak wściekłe coś do siebie gadały o Hermionie i Draco. Myślisz że są razem ? - przestraszona Lawrence spojrzała na Lunkę. Ta tylko przecząco pokiwała głową.
- Miona go nie lubi. Twierdzi że jest zarozumiały, pusty i chamski. - wzruszyła ramionami Lunka. Law usiadła na swoim łóżku i wygrzebała z pod poduszki "galaktyczną pidżame" jak to miały w zwyczaju mówić dziewczyny.
- Luna ? - usłyszała zaspany głos Kath.
- Tak Lyn ? - spytała się trzeciej L Luna. Wszyscy mówili na dziewczęta trzy L ponieważ Luna, Lawrence i Lyn jak to wszyscy mieli w zwyczaju mówic na Kathlyn.
- Lawrence ma kłopoty - Lyn była bardzo mądrą dziewczyną i zawsze umiała wyczuć zbliżające się kłopoty tak jak wtedy w Pokoju Życzeń gdy Umbridge się zbliżała.
- Jak to ?
- Tak czuje - i zasnęła z powrotem. Z łazienki wyszła Law.
- Law nie mówisz mi czegoś ? - zapytała Luna, a szatynka się zmieszała.
- Mówię ci wszystko Luna - wybąkała. - Dobranoc - i szybko wskoczyła do łóżka.
Nazajutrz Luna w podskokach ruszyła ku Wielkiej Sali. Przy stole Slytherinu siedziała Miona, Blaise i Draco oraz ku ogólnym zdziwieniu Pansy. Lunka podeszła do przyjaciół.
- Cześć wszystkim jak się spało ? - uśmiechnięta usiadła obok Blaise'a. Ten popatrzył na nią wesoło.
- Dobrze Lunko a tobie ? - chłopak zaczął prowadzić żywą konwersacje z blondynką.

Mionka z uśmiechem patrzyła na brata. Tak ich do siebie ciągnęło, ale nie mogli się najwidoczniej zdobyc na odwagę by rozpocząć temat. Czuła na sobie stalowobłękitne oczy pewneego platynowego blondyna ale ignorowała je.
- Pans idziemy ? - zwróciła się do Parkinson która stała się jej przyjaciółką. Ta potakująco pokiwała głową i obie dziewczyny zniknęły w drzwiach Wielkiej Sali.
- Widzę że nas nie zrozumiałaś Zabini. Z dala od Draco - usłyszały za sobą warkot Astorii.
- Ty chyba też nie zrozumiałaś Greengrass on cię nie chce ! - syknęła Pansy.
- Od kiedy to Parkinson zadajesz się z Zabini ? Znudziłyśmy ci się ? - zaśmiała się szyderczo Astoria.
- Stwierdziłam że nie będę się odmóżdżać jescze bardziej przy takich tępych idiotkach jak wy - wzniosła oczy do góry Pans. Brunetki poszły po schodach na górę.
- Podobasz mi się wiesz ? - usłyszały cichy szept jakiegoś chłopaka. Lekko wyjrzały za zakręt.
- Ty mi też. Już od jakiegoś czasu próbuje ci to powiedzieć ale kompletnie nie wiem jak. - tym razem odezwał się dziewczęcy głos. Herm i Pansy spojrzały na siebie zadowolone. W końcu !

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 15. - Gorzej być chyba nie może.

Umca umca :3 Leno jest fajna i dodała szybko posta kurdelele.
Mam prośbę :), jak już czytacie to zostawiajcie komentarze :)
I kolejny raz Leno zabłysła i napisała coś po hiszpańsku (czytaj to sie dowiesz) jednak te lekcje sie przydają (nie to nie Google Tłumacz) i oczywiście poraz ostatni Leno jest świetna, bo Miona zna polski :D z dedykacją dla wszystkich <3

Hey Jude, don't make it bad,
take a sad song and make it better.
Remember to let her into your heart,
then you can start to make it better.


Dracon patrzył przerażony na ojca. Wiedział, że łatwo mu nie pójdzie wymiganie się z tego co powiedział.
- Dzień dobry panie Malfoy - przerwał niezręczną ciszę Blaise.
- Już się witaliśmy Zabini - syknął Lucjusz patrząc dociekle na swojego syna. Hermiona jak sparaliżowana stała obok Dracona i patrzyła to na niego to na brata to na Lucjusza.
- Panna Zabini może już iść razem z bratem muszę przeprowadzić rozmowę z synem. - warknął na nią pan Malfoy.
- Zaraz do was dojdę - mruknął Draco. Rodzeństwo powolnym ruchem wyszło z knajpy i usiadło na ławeczce przy wejściu.
- Jak myślisz zrobi mu coś ? - szepnęła Hermiona. Blaise pokiwał twierdząco głową. Dziewczyna zchowała twarz w dłonie. Usłyszeli głośny trzask. Hermiona podskoczyła przerażona, a Blaise się wyprostował. Po pięciu sekundach z knajpy wyszedł rozgoryczony Draco.
- Idziemy - warknął tylko przez ramię. Pognali do Trzech Mioteł. Nie odzywali się do siebie przez całą drogę tylko rodzeństwo Zabinich rzucało między siebie zdziwione miny. W końcu znaleźli stolik w ciemnym kącie sali. Draco usiadł na przeciwko Hermiony i Blaise'a.
- O co poszło ? - nie wytrzymał Zabini. Malfoy przewrócił oczami.
- Pójdę po kremowe piwo - westchnęła Hermiona i wstała. Podeszła do baru, gdzie Madame Rosmeta obsugiwała różnych uczniów.
- Dzień dobry Rosmeto. - przywitała się grzecznie Hermiona. Kobieta zbita z tropu popatrzyła na dziewczynę.
- Ty jesteś ? - zdziwiona Rosmeta patrzyła zaciekawiona na Mione.
- Hermiona Zabini do niedawna Granger - uśmiechnęła się Herm.
- Naprawdę ?! Hermiono, ale wyładniałaś i do tego ożeniłaś się z Blaise'm Zabinim ? To na pewno dobry wybór ? Poza tym tak młodo ? Masz 16 lat !
- Nie ! To mój brat - zaśmiała się dzwięcznie Hermiona tak, że kikla chłopców siedzących przy ladzie popatrzyło na nią jak na boginie. - Trzy kremowe piwa poproszę - uśmiechnęła się panna Zabini. Rosmeta zmieszana podała jej piwa. Dziewczyna podeszła do dwóch zciszonym głosem rozmawiających chłopaków. Kiedy ją zobaczyli automatem się zamkneli.
- Ja też chce się dowiedzieć co takiego chciał od ciebie twój ojciec - zrobiła obrażoną minę Hermiona.
- Nie o tym mówiliśmy kochana Mioneczko. - uśmiechnął się wyraźnie czymś zadowolony Blaise.
- Mój ojciec jest nie obliczalny. Powiedział, że jeszcze jeden taki wybryk i mnie wydziedziczy tym samym skazując na śmierć z ręki Voldemorta bla bla bla ! A potem jak powiedziałem, że nie będzie mną dyktował to rzucił we mnie Cruciatusem szczęśliwie chybił, ale rozbił jakiś wazon. - warknął Malfoy widząc oczekujące miny rodzeństwa. Hermiona prychnęła zniesmaczona.
- Dupek - powiedziała i zajęła się piwem kremowym - Słabe- Blaise zdziwiony a zarazem rozbawiony spojrzał na siostrę.
- No proszę jednak masz coś po mnie - zaśmiał się Zabini. Jego siostra zrobiła słodziutki uśmieszek.
- Uwaga idzie Wieprzlej i Potter - pokazał w strone dwóch Gryfonów, którzy wchodzili do knajpy za nimi szła Ginny i Francesscą. Hermione jednak mimowolnie zabolało to, że jej przyjaciółka nie zwraca na niej uwagi. Lecz zaraz jej humor się poprawił, bo zobaczyła blond czuprynę.
- Cześć wszystkim ! To Lawrence. Nie Draco nie Lwarence powinnieneś przeprosić, że przekręciłeś jej imię - uśmiechnięta Luna posadziła Lawrence obok Dracona a sama usiadła naprzeciwko Blaise'a. Lawrence nieśmiało kiwnęła ręką i bąknęła krótkie "cześć".
- Gdzie byliście rano ? Astoria z resztą wymyślały różne teorię a ja trzymałam się tej, że zaspaliście na śniadanie. - uśmiechnęła się Lovegood. Trójka Ślizgonów popatrzyła ponuro po sobie.
- Rosmeto jeszcze dwa na mój koszt - zawołała Hermiona. Ron odwrócił się w jej stronę dopiero teraz zdając sobie sprawę z jej istniena. To samo zrobił Harry. Wybraniec podszedł do Miony.
- Cześć Hermiono. Luna. Jak wam dzień mija ? - uśmiechnął się Harry. Hermiona też się uśmiechnęła.
- Dziękuje ci Harry. Bardzo dobrze. Widzę, że pogodziliście się z Weasley'em. - Miona popatrzyła w kierunku rudego chłopaka, który z chłodem na nią patrzył. Potter się uśmiechnął skinął w stronę Blaise'a, Draco i Lawrence i odszedł. Do Trzech Mioteł jak burza wpadła dwójka płomienno rudych chłopaków. Jeden miał zieloną koszulkę kontrastującą z jego włosami a drugi czarną.
- Miona ! Boże, dziewczyno, co to za towarzystwo ! - Fred się zaśmiał i pocałował dziewczynę w policzek. Draco się wyprostował.
- Fred możemy porozmawiać ? - zapytała chłopaka Hermiona.
- Jasne - uśmiechnął się promiennie Fred. Wyszli przed knajpę. Jesienny wiatr dawał we znaki. Hermiona opatuliła się szczelniej sweterkiem, ale nadal było jej zimno. Weasley widząc to dał jej swoją kurtkę.
- Dziękuje. Fred, bo wiesz ja jestem siostrą Blaise'a.
- Wiem Hermionko - tym zdziwił arystokratkę. Popatrzyła na niego.
- Nie jesteś zły, że cię okłamałam ? - z powątpieniem i żalem w głosie powiedziała Miona.
- Pewnie, że nie. Wiem, że nie mogłaś tego powiedzieć Snape ci kazał - uśmiechnął się jeden z bliźniaków.
- Z kąd to wiesz ? - buzia Hermiony zrobiła "o".
- Lunka nie umie trzymać języka za zębami a, poza tym Ron już zdąrzył nas uprzedzić, że jesteś cytuje : "brudną laską Malfoya, która służy Sam-Wiesz-Komu" - niezręcznie uśmiechnął się Fred. Herm z trudem powstrzymała chęć mordu na Ronie.
- Też tak sądzisz ? - mruknęła patrząc na buty. Chłopak złapał ją za podbródek i delikatnie uniósł głowę.
- Pewnie, że nie. Może i jestem w Zakonie Feniksa, ale wiem, że wy nie chcecie być śmierciożercami. To wasi starzy tego chcą. - patrząc w jej wielkie szmaragdowe oczy powiedział Fred.
- Oni też tego nie chcą - wymruczała speszona Hermiona.
- Może i nie, ale mogli się dołączyć do nas. Mogli być jak Andromeda - uśmiechnął się poraz wtóry Weasley.
- Może moglibyśmy się spotkać jutro ? Jako prefekt naczelny możesz wychodzić do Hogsmeade, kiedy tylko masz ochotę- puścił jej podbródek Fred.
- Jutro nie mogę Fred, ale może w poniedziałek ? Po lekcjach. - uśmiechnięta Hermi popatrzyła na chłopaka.
- No to jesteśmy umówieni - wyszczerzył zęby Fred. Objął ją w talii i mocno do siebie przytulił. Dziewczyna odwzajemniła uścisk i czule pocałowała go w policzek.
- Zawołać Georga ? - odwróciła się Hermiona.
- Jakbyś mogła - zaśmiał się Weasley. Miona wchodząc do pubu czuła, że lewituje. Dosłownie !
- George, Fredzio cie woła - uśmiechnęła się do rudzielca, który rozmawiał z Katie Bell.
- Nie wiesz czy wiesz Mionko, ale masz jego kurtkę - uśmiechnął się George.
- Oddaj mu ją proszę - zaczerwieniona Hermiona już zdjemowała kurtkę.
- Zatrzymaj. Pewnie chciałby żebyś ją zatrzymała - zadziwił Mione brat bliźniak Freda i ruszył ku drzwią. Drzwi nawet się nie domknęły a usłyszała jak Fred i George wrzeszczą "YEA" na cały regulator. Hermiona wróciła do stolika przy, którym siedział jej brat, Malfoy, Luna i Lawrence.
- Co on od ciebie chciał ? - zapytał Zabini.
- Nic Blaise. Czy jak Rudy to od razu wredny ? Bliźniaki są świetne - oburzyła się panna Zabini. Draco cicho westchnął tak, że usłyszała go tylko Lawrence siedząca obok niego.

- Wkurza mnie - szepnął Draco. - wkurza mnie to, że nawet nie zwraca na mnie uwagi. - Blaise przewrócił oczami.
- Wiesz dobrze, że nie byłeś dla niej miły. Nawet nie próbowałeś polubić starej Hermiony, chociaż była podobna do teraźniejszej - westchnął zrezygnowany Blaise. Malfoy wiercił się nie cierpliwie.
- I jeszcze ten Nott. Za kogo on się ma, żeby ją zapraszać do Hogmeade ?!
- Za jej przyjaciela Smoku.
- Diable nie przesadzaj. - musieli przerwać konwersacje.
- Ja też chce się dowiedzieć co takiego chiał od ciebie twój ojciec - Miona z trzema kuflami kremowego piwa usiadła obok Blaise'a.
- Nie o tym mówiliśmy kochana Mioneczko. - w tym momencie wzrok rodzeństwa padł na Malfoya. Zrezygnowany zaczął relacjonować cały incydent. Po chwili zobaczyli Lune i tą Lwarence czy jak jej tam.
-Cześć wszystkim ! To Lawrence. Nie Draco nie Lwarence powinnieneś przeprosić, że przekręciłeś jej imię. - jakby czytała mu w myślach Luna usadziła (Lawre... Lware... Lawresle ? Lwarence ? Nie ważne... ) obok Draco a sama zaczęła zpatrywać się w Blaise'a. Po chwili podszedł do nich Potter i grzecznie przywitał się z Luną i Mioną. Do niego kiwnął głową. Nie było mi dane spokojnie porozmawiać, bo do pubu jak z pioruna strzelił wpadli bliźniaki Weasley. Fred w podskokach ruszył do ich stolika.
-Miona ! Boże, dziewczyno, co to za towarzystwo! - zaśmiał się. Dracon spochmurniał, bo ten palant całował w policzek jego Hermionę.
- Fred możemy porozmawiać ? - z letargu wyrwał ją głos Herm. Dwójka wyszła.
- Jak myślicie będą razem ? Mi się zdaje, że do siebie pasują. Obydwoje temperamentni i zabawni na swój sposób - skomentowała Luna. Dracon odsuwał od siebie takie myśli.
- Luna nie mów mi, że moja jedyna siostrzyczka będzie z Gryfonem ! I to do tego rudym Weasleyem !- zaśmiał się Zabini.
- Draco wiedziałeś, że Lawrence uczyła się na początku w Domu Magii i Czarodziejstwa w Sietcie ? To mała wioska w Hiszpanii, gdzie naukę rozpoczyna się w wieku dziewięciu lat ! I tam przydzielają ich do jednej z dwunastu "casa". Dobrze to mówię Lawre ? - Lovegood najwyraźniej próbowała zeswatać dwójkę czarodzieji.
- Interesujące Luna - mruknął Malfoy. Do pubu weszła rozpromieniona Miona. Zamieniła parę słów z Georgem i usiadła uradowana przy stoliku.
- Co on od ciebie chciał ? - Blaise nie tracąc czasu na zbędne pogaduszki walnął prosto z mostu.
- Nic Blaise. Czy jak Rudy to od razu wredny ? - oburzyła się czarnowłosa dziewczyna. Popatrzyła na niego. Jego stalowoniebieskie tęczówki wykazywały tylko smutek. Głęboki smutek.
- Moim skromnym zdaniem ? Tak - zasmiał się brat Miony. Draco patrzył posępnie w strone drzwi. Nie wiedział co tam zaszło, ale po uradowanej minie Hermiony wnioskował, że coś zaszło.
- Lawrence słyszałam, że uczyłaś się w Hiszpanii ? - zagadnęła Lawre Hermiona.
- Tak. Byłam w "Drugim Casa". To po angielsku znaczy drugi dom. Czyli poziom zaawansowany praktycznie najlepszy. Jesteśmy "dziećmi" zwycięstwa. Primo Casa w sensie pierwszy dom to dzieci dostatku trzeci nowoczesności i tak dalej. To bardzo fajna szkoła, ale bardzo podzielona i dużo w niej czarodziejów. W zasadzie praktycznie każdy hiszpan jest czarodziejem u nas to mugole są mniejszością a Minsiterstwo Magii jest ważniejsze od króla I prezydenta mugoli - zaczęła tłumaczyć Lawrence.
- Umiesz mowić po hiszpańsku ? - zainteresował się Blaise.
- Un poco senior yo no estudio mucho - zaśmiała się ze swoim hiszpańskim akcentem Law. Wszyscy oprócz Hermiony patrzeli zdziwieni na dziewczyne.
- Powiedziala, że trochę chłopczę i, że nie uczy się dużo - wytłumaczyła Hermiona.
- Tu habla Español ?
(Mówisz po hiszpańsku ?)
- Un poco. Yo estudio en casa para mi padre.
(Trochę. Uczyłam się w domu z moimi rodzicami)
- Bien (Dobrze) - dziewczęta wymieniły się zdaniami.
- Wolę żebyście przeszły na angielski. - zaśmiał się Zabini.
- Mionko właściwie to, ile ty znasz językow ? - zapytała Luna.
- Sześć. Hiszpański, Niemiecki, Francuski, Włoski, Angielski i Polski. - uradowana Zabini wymianiała na palcach znane jej jezyki. Lawrence gwizdnęła wyrażając tym podziw Luna zrobiła jeszcze większe oczy a Blaise się zaśmial tylko Dracon siedział nie wzruszony na swoim miejscu, chociaż znajomość języków Miony go zadziwiła.
- No proszę mamy tłumacza na wycieczki. - zaśmiał się Zabini.
- Proponuje już iść, bo z trzynstej zrobiła się siedemnas...
- O boże
- Znowu ?
- Nie wierze ... - wszyscy spojrzeli na podchodzącego do nich Rona, którzy trzymał świeżego Proroka.

Lucjusz Malfoy zatrzymany. Brał udział w mordach na niewinnych mugolach dzisiaj między 13.30 a 16.30. Prawdopbodobnie przyczynił się do wielu zabójstw i zostanie zatrzymany pod tym zarzutem. Dzisiaj zginęło pięć mugoli.
Irena Flait, Franco Flait, Isabella Flait, Faith Noxe i Cotty Noxe.

- Brawo Malfoy twój ojciec w końcu dostał to, na co zasłużył - zaśmial się szyderczo Ron. Hermiona wstała.
- Spieprzaj z tąd rudy, bo jeszcze brudna laska Malfoya, która służy Sam-Wiesz-Komu się na ciebie wkurzy. - warknęła czarnowłosa. Ron zrobił wielkie oczy, a Draco wstał.
- Serio jesteś moją laską ? - zdziwiony Dracon patrzył na Mione.
- Nie Draco on tak o mnie mówi - przewrociła oczami Hermi.
- Kto ci to powiedział - Rudy chłopak patrzył na wściekłe rodzeństwo Zabinich i Malfoya, a także Lawrence i Lune.
- Nie ważne. Wiem to i tyle a teraz wypad - Herm pokazała ręką drzwi. Ron wściekły wyszedł.
- Współczuje Draco. Chodzcie musimy już iść do zobaczenia Luna. Lawrence. - Miona pociągnęła Malfoya i brata za ręce i poszli do Świnskiego Łba. Wzieli trochę proszku z torebki Hermiony i po kolei wchodzili do kominka mówiąc "Malfoy Manor". Kiedy Hermiona wyszła z kominka stanęła obok Blaise'a i poczekali na Draco. Ten ostatni otrzepał blond czuprynę z sadzy i pobiegł za rodzeństwem na dół. Przy wielkim stole siedziała Narcyza którą Bellatrix bez skutecznie pocieszała. Alexia parzyla herbatę Damien i Rudolf o czymś szeptem rozmawiali, a Greyback ostrzył sobie zęby siedząc obok Snape'a, Ressa i Pansy.
- Jesteście już. Słyszeliście, że trochę pokrzyżowały nam się plany. - zaczął ojciec Zabinich. Rudolf odwrócił się do nich.
- Tak niestety twój ojciec Draco został złapany i musimy go odbić albo coż czekać aż Czarny Pan coś zarządzi - Lestrange miał dziki błysk w oku.
- Draco - usłyszeli łamiący się głos Narcyzy.
- Cyziu nie przemęczaj się. Draconie zaprowadź matkę do łóżka i daj to - Bellatrix dała Malfoy'owi fiolkę i wskazała na Cyzię. Chłopak posłusznie dzwignął mame i zaprowadził na górę.
- Jak się bawiliście ? - zapytała po chwili Bellatrix.
- Dobrze ciociu - odpowiedziało chórem rodzeństwo.
- Rudolf Lestrange. Mąż twojej ciotki Hermiono - szatyn wstał i uścisnął dłoń Miony. - Tym samym twój wuj - Diabeł stał na środku patrząc na ojca.
- Tato dlaczego go złapali ? - zapytał po chwili Blaise. Damien popatrzył na syna przerażony.
- Sprzeczali się z Narcyzą o Dracona i w tym czasie Cyzia się teleportowała a on nie zdąrzył. - westchnął Zabini. Hermiona popatrzyła na ojca. Czyli to w połowie jej wina. Na dół zszedł Dracon. Bella podeszła do Alexii i o czymś zaczęły dyskutować, lecz Hermiona nie usłyszała.
- Gdzie Theo ? - zapytala po chwili Hermiona. Malfoy nie pozwolł, by żaden z dorosłych jej odpowiedział, bo pociągnął ją za rękę do korytarza. Było w, nim tak ciemno, że musiała dobrze się przyrzeć, by widzieć stalowobłekitne oczy Ślizgona.
- Co on ma czego ja nie mam - z bólem w głosie szepnął Draco przyciskając ją za nadgarstki do ściany.
- O kim ty mówisz Malfoy ?
- O Fredzie i o Nottcie o obydwóch czego ja nie mam co oni mają ?
- Fred jest czuły, miły, potrafi wybaczać, nie nazywa mnie przez pięć lat szlamą, a Nott jest zabawny, pomocny i przyjacielski ty nie masz żadnej z tych cech - syknęła wściekła Miona.
- Nawet mnie nie poznałaś - westchnął Draco.
- Bo nie chce ! Czy ty, gdybym przez pięć lat wyzywała cię od najgorszych byłbyś skłonny do polubienia mnie ? Wypłakałam całe dnie i noce przez ciebie. I to nie tylko, kiedy byłam tą starą szlamą Hermioną tylko jak byłam tą Hermioną Zabini. - warknęła.
- Dlaczego ? - zdziwiony chłopak rozluźnił uścisk co Miona wykorzystała i teraz to on stał plecami do ściany.
- Arogancja, ignorowanie, obojętność - wycedziła Hermiona.
- Tylko, że ja ...
- Nie tłumacz się, bo to ci... - niestety nie dokończyła, bo Draco pocałował ją w usta. Zachłannie i tak jakby chciał tego pocałunku od, kiedy skończył cztery lata. W zasadzie to tak było. Zdziwiona Miona nie wiedziała co robić. Podobało jej się to, bo musiała przyznać, że z Malfoya to niezły towar, ale ona nie była taka łatwa. Odsunęła się gwałtownie od chłopaka.
- Nie Malfoy. Może mi się podobasz, ale to niczego nie zmienia.
- To dużo zmienia Hermiono. Jak ktoś się komuś podoba, to znaczy, że chce z, nim być, że z czasem się w, nim zakocha.
- Albo go rzuci, bo stwierdzi, że to nie jest odpowiedni dla niej chłopak.
- Wolisz Weasley'a - warknął Draco.
- Słucham ?
- Wolisz Freda Weasley'a odemnie ? - Hermiona ledwo co nie podbiegla do Dracona i go mocno przytuliła. Tyle smutku było w jego słowach.
- Wolę - zgodziła się Hermiona. To była prawda. Wolała Freda od Dracona.
- Wiedziałem.
- Ale nie skreślaj siebie - uśmiechnęła się tajemniczo i jej zielone oczy zniknęły w srebrnych drzwiach. "Nie skreślaj siebie" pomyślał Draco. Czyli ma u niej szanse ! Czyli jest nadzieja ! Czyli jest, o co walczyć !

Następny post przewiduje na mniej więcej 12 maja przepraszam, że tak późno, ale sprawy szkolne. Geografia, Biologia,Angielski,Niemiecki i Hiszpański to dla mnie pewnego typu wyzwanie i chce jak najszybciej sie z tym wszystkim uporac a, wtedy wstawie posta :)

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 14 - Malfoy Manor

Jejku jejku jejku ! Najmocniej wasz przepraszam ze tak pozno ale bylam w jakims ciemnym zaułku bez internetu ! Ale juz jest zapraszam do czytania <3 z dedykacją dla Alicji za jej cudowne komentarze ~Lenobia Fills

Hermiona została objęta przez jakąś niską i szczupłą kobietę o egzotycznej karnacji z ciemnymi włosami. Oczy miała dokładnie tak samo zielone jak Miona.
- Jak wyrosłaś ! Moje dziecko ... - zaczęła chlipieć kobieta.
- Eeee... nie bardzo wiem kim wy wszyscy jesteście oczywiście oprócz pana Malfoya - z szyderczością i wyższością spojrzała na Lucjusza, który nerwowo na nią zerkał. Z kominka wyłonił się Blaise.
- Oh kochanie już jesteś ! Świetnie w końcu was widzę obydwójkę. - przytuliła swoje dzieci. Hermiona jako, że była o pół głowy wyższa, a Blaise o głowę wyglądało to tak jakby jakaś dziewczyna przytulała się do rodziców. Pojawił się Draco.
- Draconie - w chłodem w głosie przywitał go ojciec. Narcyza spojrzała na syna z troską, ale zaraz potem miała dokładnie ten sam obojętny wyraz twarzy co Lucjusz.
- Ojcze. Matko. - skinął lekko głową Malfoy Junior. Hermiona szczerze współczuła Draconowi. Miał takich oschłych rodziców. Po chwili już Pansy, Goyle, Nott, Crabbe i profesor Snape byli w wielkim salonie. Mopsia patrzyła wściekła na Mione która zbyła ją jednym pełnym wyższości wzrokiem. Matka Notta przytuliła go chłodno z widoczną chęcią wycałowania syna. Hermiona pomyślała że Voldemort zakazywał jakich kolwiek uczuć.
- Nie możemy się spóźnić. Zapraszam - syknął Lucjusz patrząc na panne Zabini. Blaise podszedł do Miony.
- Trzymaj się mnie. Proszę - błagalnie na nią spojrzał. Hermiona kiwnęła głową. Weszli do wielkiej sali z dużym czarnym stołem. Wszystko tu było utrzymywane w zielono srebrnych barwach. Na końcu stołu siedział sam Voldemort.
- Panie - Narcyza nisko się skłoniła - przyprowadziliśmy dzieci - Lord Voldemort przjechał wzrokiem po wszystkich nastolatkach i zatrzymał swój wzrok na Hermionie.
- Ah panna Zabini. Wkońcu panna się znalazła. Witaj w naszych skromnych zastępach. - wszystkie "s" przeciągał nie miłosiernie. Wskazał na siedem wolnych miejsc. Hermiona usiadła obok Blaise'a i Draco.
- Dobrze Yaxley już jest. Więc witajcie drodzy śmierciożercy. Mam zaszczyt przywitać nową członkinie naszych zastępów Hermione Alexie Zabini. - Lord Voldemort zaczął swój monolog. Wskazując ręką na Hermione która lekko sparaliżowana nie wiedziała co ma robić. Na szczęście Blaise dał jej do zrozumienia że ma lekko skinąć głową. To też zrobiła. Jedna kobieta którą kojarzyła z Ministerstwa w tamtym roku przyglądała jej się badawczo.
- Bello pokażesz po naradzie pokój pannie Zabini. Zwrócił się do kobiety która przyglądała się Hermionie.
- Tak panie - jej czarna, potargana fryzura wpadła jej w oczy kiedy się kłaniała.
- Czy ktoś ma jakieś wieści o Harrym Potterze ? - czerwone szparki Voldemorta zatrzymały się patrząc wyczekująco na Hermione.
- Panie mam pewną istotną informację - pewnie powiedziała Zabini. Blaise ścisnął ją pod stołem za ręke.
- Tak panno Zabini? - Voldemortowi zaświeciły się oczy.
- Harry Potter uczy się razem z Dumbledorem o histori życia Czarnego Pana. Myślę że mają na myśli dziecinstwo - powiedziała patrząc Voldemortowi prosto w czerwone oczy.
- Więc tego uczy go ten stary Dumbeldore. Dziękuje ci Hermiono to bardzo przydatne. - Blaise rozluźnił uścisk z ulgą.
- Draconie jak twoje zadanie ? - tym razem Czarny Pan zwrócił się do Malfoya. Ten spiął się i popatrzył przerażony na rodziców.
- Panie, mój syn dopełni swojego zadania w tym roku szkolnym i na pewno zrobi to nie długo - odezwała się Narcyza. W jej oczach było widać przerażenie. Lord Voldemort zaśmiał się cicho.
- Dobrze Narcyzo. Bellatrix powiedz kiedy będziemy mogli wkroczyć do Hogwartu ? - tym razem zwrócił się do czarnowłosej kobiety.
- Niedługo panie. Dracon bardzo dobrze obmyślił plan wpuszczenia nas do zamku. Wszystko jest już prawie gotowę - skłoniła się Bellatrix. Dracon popatrzył na ciotkę. Była nie obliczalna. Bał się o Hermione nie wiedział dlaczego. Przecież Bella była jej chrzestną. Lestrange znowu przeniosła swój przenikliwy wzrok na Hermione.
- Dziękuje. Następny atak na mugoli odbędzie się dziś kiedy dzieci pójdą do Hogsmeade czyli za jakies trzy godziny. Pójdzie Lucjusz, Narcyza, Bellatrix i Yaxley. A teraz miłego dnia wam życzę. Lord Voldemort wstał i zniknął wraz z Nagini.
- Chodź Hermiono pokaże ci twój pokój- Bella zachęcająco uśmiechnęła się do panny Zabini. Ta odwzajemniła uśmiech i podążyła za Lestrange. Przechodziły przez długie korytarze. Wkońcu zatrzymali się przy pięknych srebrnych drzwiach. Bellatrix pchnęła je i Hermiona ujrzała śliczny, wielki i dostojny pokój. Wielkie łożę o ciemno brązowym drewnie z zieloną narzutą i szare ściany oraz meble w tych samych odcieniach drewna co łóżko tylko czekało by je użyć.
- Jakbyś nie wiedziała Hermiono jestem twoją matką chrzestną więc możesz mnie prosić o co tylko chcesz. - uśmiechnęła się Bellatrix i uścisnęła na pożegnanie. Hermiona usiadła na łóżku. Przejechała ręką bo jedwabnej pościeli. Do pokoju wpadł Blaise z ich matką.
- Hermiona nigdy nie zostawaj sama z Bellatrix ! - z wyraźną ulgą powiedziała jej mama. Miona zdziwiona popatrzyła na swoją matkę.
- Dlaczego ? Jest bardzo miła. - uśmiechnęła się Hermiona. Alexia popatrzyła z troską na córkę. Była taka ładna.
- A gdzie mój tata ? - zaciekawiona Hermiona spojrzała na matkę.
- Oh Damien powinnien tu być lada chwila. - w tej chwili do pokoju wszedł mężczyzna o kruczoczarnych włosach i wielkich brązowych oczach.
- Mionka ! - krzyknął i wziął w ramiona swoją córkę. Miona zdziwiona patrzyła to na Blaise to na mame to na tate. Jak dobrze że miała rodzine. Ciekawe co powie Granger'ą w końcu oni nadal myślą że są jej rodzicami.
- Chodz siostra idziemy do Hogsmeade - Blaise wziął Hermione i przewiesił ją przez ramię.
- Puszczaj głupku ! - Hermiona waliła piąstkami w plecy Zabiniego. Usłyszała śmiech matki i ojca i znikneli w korytarzu. Blaise ją puścił i złapał za ręke. Poszedł po schodach w górę i znaleźli się w małym korytarzyku z czterema drzwiami. Blase zapukał do jednych. Przed rodzeństwem stanął Dracon Malfoy.
- Idziemy ? - radośnie zapytał Blaise. Draco skinął lekko głową i podąrzył za Blaisem i Hermioną.
- Draconie - usłyszeli za plecami męski głos. Obrócili się w trójkę i ujrzeli Lucjusza Malfoya.
- Z rodziną sie nie pożegnasz ? - syknął Lucjusz. Dracon westchnął i podszedł do ojca. Ten uściskał go dla przykładu i przekazał matce.
- Panno Zabini mógłbym zamienić z panią kilka słów ? - spojrzał na Hermione Malfoy Senior. Hermiona popatrzyła na brata i podeszła do pana Malfoya. Ten otworzył drzwi do jednej z sypialni. Była to sypialnia dla dziecka. Miona popatrzyła wyczekująco na Lucjusza.
- Może nie wiesz ale jak byłaś młodsza to mój syn cóż pałał do ciebie uczuciem. I twierdze że nadal to ma więc mogłabyś nie zwracać na niego uwagi najlepiej usunąć się z jego życia. - syknął na Hermione Lucjusz. Ta wyprostowała się i popatrzyła na mężczyzne. Już miała mu odripostować gdy do pokoju wpadł Draco i pociągnął Hermione za reke.
- Idziemy z tąd - warknął po drodzę do kominka.
- Pod Świnskim Łbem - krzyknął Draco przyciskając mocniej w talii Hermione i wrzucając proszek Fiuuu do kominka. Chwilę później oboje wirowali. Kiedy Hermiona i Draco poczuli pod nogami grunt wyszli z kominka i otrzepali się z sadzy.
- Co to było ? Czy twój ojciec czasem trochę nie przesadza ? - warknęła wściekła Hermiona. Platynowy chłopak popatrzył na dziewczynę.
- Co on od ciebie chciał ? - westchnął Malfoy.
- Chciał zebym trzymała się od ciebie z daleka bo się we mnie zakochałeś w dzieciństwie - rozgoryczona Hermiona zaczeła niepsokojnie tupać nogą.
- Co wy do cholery jasnej robicie ?! Zostawiać mnie samego z wściekłym Luckiem ? - z kominka wyskoczył Blaise. Hermiona spiorunowała brata wzrokiem a ten natychmiast się zamknął.
- Mam ochote go czasem zabić - syknął Draco.
- Miło mi to słyszeć synu.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 13 - "DRACO!"

Przepraszam za opóźnienia. Rozdział był gotowy trzy dni temu ale niestety Inferna miała kaprys i go usunęła bo jej się nie podobał. Co do historii Miti Duravit, zrobie bloga. A teraz miłego czytania <3 data-blogger-escaped-br="">
Hermiona siedziała wyprostowana patrząc w jeden punkt.
- Draco ... - szepnęła zdziwiona. Chłopak gwałtownie się obrócił.
- Draco ? To już nie Malfoy ? - miał minę jak gnom ogrodowy. Hermiona przewróciła oczami.
- Patrz łomie ! Czy to nie ten Rudzielec i Chłopiec-Który-Przeżył ? - szyderczo uśmiechnęła i popatrzyła w strone dwóch chłopców. Jednak oni nie robili nic normalnego. Oni się pojedynkowali.
- Potter ! Weasley ! Oszaleliście ?! - wrzasnęła Hermiona wstając. Obydwaj chłopcy popatrzyli na nią posępnie po czym Harry ruszył w jej kierunku a za nim wściekły Ron. Rudzielec miał w ręku różdżkę co spowodowało że Dracon też ją wyjął.
- Hermiono on jest nienormalny ! Chciał was zabić - próbował uspokojić się Potter. Zdziwiona Zabini popatrzyła na rudego chłopaka.
- Chciałeś nas zabić ? - warknęła dziewczyna. Malfoy instynktownie złapał ją za nadgarstek.
- Nie rób niczego głupiego - szepnął jej do ucha.
- Nadal chce wy parszywi śmierciożercy ! - wrzasnął wściekły Ronald ale w tej chwili jego różdżka wylądowała w dłoni blondyna. Weasley był czerwony jak burak i wściekle patrzył na Draco i Hermione.
- Oddawaj ją - warknął.
- Hermione czy różdżkę ? - zaśmiał się arystokrata. Ron prychnął i rzucił się z pięściami na Dracona. Hermiona stanęła między Weasley'em a Draconem.
- Nie dotykaj go - syknęła patrząc na niego posępnie. Rudzielec cofnął się.
- Wybieraj my albo on - zszokowany Ron powiedział do równie zszokowanej Zabini.
- Nie Ron. Jesteś nie poważny ! Chciałeś ich przed chwilą zabić! Poza tym jak możesz być takim idiotą i nie zauważyć że Miona ci się podoba i robisz to z zazdrości przed nim ?! - Wybraniec wściekły odsunął się od Ronalda, który osupiały stał i gapił się na Pottera.
- Nie wiedziałem Harry że zadajesz się ze śmierciożercami - warknął Rudy.
- Oni nie są śmierciożercami Ron.
- Sam tak mówiłeś ! Wtedy jak podsłuchałeś Dracona ! I założe się że mają znaki ! - Weasley rzucił się na Malfoya i zdarł mu rękaw od koszuli. Wtedy wszyscy ujrzeli czarną czaskę oplecioną wężem.
- Mówiłem ! - triumfująca popatrzył na trójkę czarodziejów. - I co Hermiona nadal chcesz się z nim zadawać ? - uśmiechnięty Ronald zmierzwchił grzywkę.
- Wiedziałam o tym Ronald a ty jesteś pierdolonym idiotą ! Jak możesz ! Myślisz że Drac... Malfoy chciał tego ?! Myślisz że ja będe tego chciała ?! Chodź do Snape'a Malfoy trzeba mu powiedzieć że pewny Piegowaty Debil chciał nas zabić ! - wrzasnęła prosto w twarz Weasley'owi Zabini.

- Nie rozumiem. Jak to chciał was zabić ? - Severus podrapał się po głowie. Hermiona przyglądając się niedbale paznokcią westchnęła.
- Mówiłam Ci Severusie że chciał na nas rzucić Avade ! Potter potwierdzi - lekko zdenerwowana Miona spojrzała na bladego Malfoya obok. Nikt nic nie mówił o tym że Ron zobaczył znak u Dracona.
- Dobrze a potem rzucił się na pana Pottera ? - nadal lekko zaskoczony Snape patrzył na dwójkę Ślizgonów.
- Tak - obydwoje przytakneli.
- Dobrze skontaktuje się z Weasley'em. W następny weekend mamy zebranie w Malfoy Manor. Chce abyście nikomu o tym nie mówili i nie rzucali się w oczy - Severus popatrzył na nich z ... troską ? Hermiona skinęła głową i wyszła. Za nią podąrzył Dracon.
- Nie chcesz tam być - po dłuższej ciszy powiedział Malfoy.
- Gdzie nie chce być ? W twoim domu ? To prawda nie chce ! Kto by chciał być śmierciożercą Malfoy ? - syknęła Miona. Chłopak westchnął i przepuścił panne Zabini w drzwiach do Pokoju Wspólnego.
- Draconku ! Kochanie ! - oboje usłyszeli przesłodzony głos Parkinson.
- Ile razy ci mówiłem żebyś się odwaliła ? - warknął arystokrata. Pansy spojrzała spodełba na Hermione, która dumnie uniosła głowę do góry i ruszyła do brata.
- Blaise - uścisnęła chłopaka. Zabini popatrzył na siostrę z troską.
- Chodź do ciebie muszę ci coś powiedzieć. - złapał za nadgarstek panne Zabini i pociągnął w stronę jej dormitorium.
- Tak ?
- Luna ... no wiesz Lovegood... ona mi się chyba podoba. - wydukał z siebie Blaise.
- No to świetnie ! Ty jej też wpadłeś w oko. Słyszałam jak Lawrence coś mówiła do Luny o tobie. - uśmiechnęła się ciepło Hermiona. Jej brat przytulił ją i wyszedł zadowolony.

W weekend rano Hermiona ubrała się w zieloną, jedwabną, długą suknie do kostek. Rękawy miały lekkie rozcięcie na ramionach i przy nadgarstkach. Włosy spięła w luźny kok i założyła czarne buty na lekkim obcasie. Wyszła do Pokoju Wspólnego w którym był Blaise, Draco, Theo, David, Pansy, Goyle, Crabbe i profesor Snape.
- No i jest Hermiona. Dobrze, a teraz wszyscy wskakiwać do kominka. Tylko proszę dokładnie wymówić "Malfoy Manor" - pouczył ich Snape. Pierwsza z gracją wzięła proszek Fiuuu Hermiona.
- Malfoy Manor ! - krzyknęła, a po chwili wirowała wokół swojej własnej osi. Poczuła grunt pod nogami i jej oczą ukazał się wielki salon.
-HERMIONA ! - usłyszała jakiś kobiecy głos.
-Hermiona ? - usłyszała zdziwiony i przestraszony męski głos. Była w Malfoy Manor.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Sowa pytająca - WAŻNE !

Hej moje drogie czytelniczki ! Chciałabym wam pokrótce coś opowiedzieć a bardziej zapytać.
Ja razem z moją przyjaciółką piszemy książkę. Jest to kryminał z elementami fanasty i romansu. Może wam dam taki mały przedsmak.

Mitiganda chodziła po ruinach swojego starego domu. Wszystko co kochała zginęło jednego dnia. Wpadła do spalonego pokoju który kiedyś był jej. Wszystko tu było spalone. Szczególnie wspomnienia. Zauważyła w szafie błyszczące pudełeczko. Jak to możliwe że nie spłoneło ? Podeszła i je otworzyła w środku było zdjęcie jej rodziców ze ślubu. Jej nie było wtedy na świecie. Szybko zabrała zdjęcie i ruszyła ku czerwonemu cabrioletowi jej siostry. Deserta uśmiechnięta włączyła muzykę.
- Mówie ci Miti spodoba ci się w nowym domu - Des zaczęła przejeżdzać obok bogatych rezydencji.
- Napewno - mruknęła ponuro. Podjechały pod wielką rezydencje. Prawie cały parter był przeszkolny. Ogród i podjazd mogły by być dziedzincem w jej starej szkole. Deserta wjechała na podjazd i pociągnęła oniemiałą Miti do domu. Stanęły w wielkim holu. Przeszkolne drzwi, białe ściany i kremowe meble były bardzo nowoczesne.
- Kochanie jesteśmy ! - krzyknęła Des. Do holu wpadł chłopak wyższy od jej siostry o brązowych włosach i czarnych oczach.
- Jeremy Noxe - przywitał się mężczyzna lecz zaraz potem uśmiech zrzedł mu z twarzy i z kamienną twarzą lustrował siostrę Deserty.
- Chodź Mit zaprowadze cię do twojego pokoju ! - ucieszona Deserta pociągnęła poraz wtóry Mitigande. Weszły do wielkiego salonu. Kanapa na co najmniej dwadzieścia osób stała przed wielkim kominkiem. Miti zeszła po dwóch schodkach i usiadła na miękkiej sofie. Zobaczyła cztery fotele i wielką plazme. To wszystko było utrzymywane w białych kolorach. Drzwi na taras były oszklone i można było przez nie zobaczyć basen i boisko do koszykówki.
- Potem sobie pooglądas chodź do ciebie. - zaprowadziła Miti do krętych białych schodów. Znalazły się na piętrze.
- Więc tak twoje drzwi to te białe. Te jasnoszare są moje i Jeremiego. Ciemno szare to pusta sypialnia a za czarne drzwi nie zaglądasz - uśmiechnęła się Deserta. Miti pchnęła białe drzwi i jej oczą ukazał się najpiękniejszy pokój jaki widziała. Białe łóżko i niebieska narzuta wspólgrały z biurkiem. Komoda na książki uginała się pod jej ulubionymi. Na ścianach były powywieszane jej nagrody a przy wielkich balkonowych drzwiach które prowadziły na jej prywatny wielki balkon stała nowa biała gitara elektryczna. Miti uścisnęła Des ale ta pokiwała głową.
- To nie koniec ! - uśmiechnęła się kobieta. Wzięła jeden z pilocików na którym był tylko jeden mały guzik. Wcisnęła go a oczą Mit pojawiły się schody i klapa w suficie. Deserta zachęciła ją gestem. Kiedy Mit znalazła się w środku oniemiała. GRderoba która rozciągała się przez dwie ściany mieniła się kolorami ubrań. Plazma i konosla stały na uboczu wraz z dwoma fotelami. Małe drzwiczki prowadziły jak to na tabliczce było napisane do jej własnego kąciska pisarki. Pisnęła z radości gdy przy biurku z ołówkami, długopisami i innymi przyborami na ścianie wisały jej prace. Ogólem wszystkie ściany w jej gabineciku były pokryte jej wierszami lub stronami z jej książek. Wyszła znowu do garderoby. Popatrzyła w lustro. Jej blond włosy opadały gładkimi falami na ramiona a zielone oczy i piegi dodawały jej dziewczęcego uroku. Czternastolatka spojrzała na siostrę która była jej przeciwieństwem. Czarne włosy i miodowe oczy które uśmiechając się wpatrywały się w Miti.
- Jade z Jeremym na spotkanie z ciocią Alice w sprawie Impioruma. Bądź grzeczna i nie zchodź do piwnicy ani do czarnego pokoju capweu ?
- Capewu - odpowiedziała z zapałem dziewczyna.

Więc tak główną bohaterką jest cztrenastolatka Mitiganda Duravit co po łacinie dosłownie znaczy Spokojną Trwałą. Jej rodzice nie żyją bo spalili się razem z jej domem. Ma rodzeństwo - siostrę Deserte i brata Impioruma Duravitów. Deserta oznacza Samotną, a Impiorum Niegodziwego. Des ma dwadzieścia sześć lat i ma narzeczonego Jermeiego Noxe. Imipiorum ma lat osiemnaście a jego dziewczyną jest dobra przyjaciółka Miti, Megan Sento która także jest pełno letnia. Natomiast najlepszą przyjaciółką Miti jest Mary - Alison Jonson. Dziewczyny trafiają na trop zabójstwa w domu Deserty które miało miejsce kilka lat temu. I jak ciekawe ? Mam nadzieje więc piszcie czy mam zrobić bloga czy nie :3 WASZA INFERNA <3

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 12. - Nie możliwe staje się możliwe.

Może rozwój akcji przewidywalny ale cóż.
Ten rozdział dedykuje Alicji i Akneri. :3

Hermiona zwijała się z bólu. Wiedziała że ktoś na nią rzucił Cruciatusa ale nie była w stanie logicznie myśleć. Poczuła jak ktoś bierze ją na ręce i gdzieś zanosi. Potem widziała już tylko ciemność.
Obudziła się w Skrzydle Szpitalnym. Obok jej łóżka siedziała Ginny i Luna oraz Nott, Blaise i Draco.
- Co jest ? Co ja tu do cholery robie ? - warknęła gwałtownie siadając Hermiona. Zabini popatrzył na siostrę i ją przytulił na co Luna (albo Hermionie się zdawało) zesztywniała.
- Jejku siostra ale się ... O kurwa - zamarł Blaise. Ginny i Luna patrzyli na nich ze zdziweniem. Draco walnął się otwartą dłonią w czoło, a Theo popatrzył przerażony na Zabiniego.
- Siostra ? - zdziwiona Luna patrzyła to na Blaise to na Mione.
- Eh dziewczyny... Bo taka prawda jestem Hermiona Zabini i jestem Ślizgonką. - mruknęła Hermiona. Luna uśmiechnęła się do niej a Ginny wściekła popatrzyła na przyjaciółkę.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś ? - warknęła Weasley'ówna.
- Nie mogła Weasley. - Draco syknął w stronę Gryfonki. Ginny wstała i wyszła ze Skrzydła Szpitalnego.
- Swoją drogą kto mnie tu zaniósł ? - Hermiona spojrzała po wszystkich z zaciekawieniem.
- Ja - wydukał Theo. Zabini popatrzyła z uśmiechem na Theodora.
- Dzięki Theo. - poczuła jak Draco patrzy na nią. Odwróciła się w jego stronę i popatrzyła w jego stalowobłekitne tęczówki, które tęskno wodziły po jej tęczówkach.
- Można się było domyśleć. Twoje nagłe zainteresowanie Ślizgonami i kłótnia z Ronem i Harrym a potem on na ciebie rzucił Cruciatusa - rozmarzona Luna spojrzała na przyjaciółkę. Hermiona otworzyła oczy ze zdziwienia.
- Kto na mnie rzucił Crucio ? - wycedziła wściekła arystokratka.
- Wieprzlej - mruknął Draco. Hermiona wściekła wstała i przywołała ubrania. Weszła do łazienki i po chwili była ubrana w szaty Slytherinu.
-Popamięta jeszcze pieprzona Łasica z kim zadziera. Gdzie jest ?! - warknęła panna Zabini.
- W swoim dormitorium hasło do pokoju to Domowe Babeczki - zaśmiała się Lovegood. Hermiona wyparowała z Skrzydła i pognała w stronę wieży Gryfonów.
- Domowe Babeczki - syknęła do Grubej Damy.
- Ty nie jesteś z mojego domu - uniosła głowę dama z portretu.
- Ale znam hasło wpuszczaj mnie ! - warknęła i przeszła przez portret. W Pokoju Wspólnym pełno było osób. Lavender Brown i Parvati Patil, Dean Thomas i Seamus Finnigan, Ginny i Francessca, Harry i Ron i wiele innych Gryfonów. Miona podeszła do Rudzielca z zabójczym błyskiem w oku i szaleńczym uśmiechem. Wzięła go za kołnierz i podniosła. Przyłożyła mu różdżkę do gardła i zaśmiała się szyderczo.
- Nie wiesz z kim zadzierasz Wieprzlej - syknęła uradowana Miona.
- Ze szlamą co se wyczarowała strój Slytherinu i myśli że jest groźna. - spróbował Weasley ale widząc jeszcze większą chęć mordu i jeszcze większy szaleńcy uśmiech u panny Zabini zamilkł.
- JA TY ZDRAJCO KRWI JESTEM HERMIONA ALEXIA ZABINI I NIE BĘDĘ DAWAŁA SIĘ SOBĄ POMIATAĆ JASNE ?! - wrzasnęła tak że Ronald aż się wzdrygnął. - A ty za to że podniosłeś na mnie różdżkę srogo zapłacisz. Nie teraz, nie przy nich, później. Odbiore ci to czego najbardziej pragniesz - szyderczo zaśmiała się Hermiona. Opuściła różdżkę i odwróciła się w stronę wyjścia. W pore zorientowała się że Rudzielec wypowiada zaklęcie.
- Protego ! - odwróciła się gwałtownie. - Tchórzych Wieprzlej dlatego atakujesz od tyłu ? Gratulacje ! Expeliarmus ! - różdżka Rona poleciała wprost do ręki Hermiony. Harry wstał i wycelował w panne Zabini.
- Czego najbardziej prangnę co ? - warknął Ron.
- Mnie Weasley, mnie ! - wzniosła oczy do góry Hermiona.
- Nie...nie...nieprawda ! - krzyknął.
- Mówiłam tutaj nie będę się bawić ... - oddała różdżkę Ronowi i dumnie wyszła z Pokoju Wspólnego. Ujrzała Blaise'a i Dracona którzy zawięcie o czymś rozmawiali z Luną. Kiedy zobaczyli Hermione uśmiechneli sie do niej.
- No i co mu zrobiłaś ? - ciekawska Luna spojrzała na przyajciółkę.
- Narazie nic. Draco będziesz udawał mojego chłopaka jasne ? To część mojej zemsty. - Hermiona patrzyła w dal więc nie widziała zdziwionej miny Malfoya.
- A ja mam coś do powiedzenia ? - wydukał z siebie Dracon.
- Nie. - wkońcu Hermiona odwróciła sie w jego stronę. W jej zielonych tęczówkach było widać wiele emocji. Gniew, radość, szaleństwo, nostalgie.
- Chodzcie na obiad jestem głodna.. - . Malfoy objął panne Zabini w talii na co ona się uśmiechnęła i dumnie ruszyła przed siebie. Jakie było zdziwienie gdy weszła do Wielkiej Sali z Draco Malfoyem w szatach Slytherinu. Gryfoni patrzyli z odrazą, Ślizgoni z podziwem. Usiadła obok Dracona na przeciwko Blaise'a i Luny która zdecydowała się usiąść z nimi. Do Wielkiej Sali wpadł Dumbledor a za nim Snape zawięcie mu coś tłumaczący. Odszukał wzrokiem Hermione i zdziwił się chyba bardziej niż uczniowie widząc swoją chrześniaczkę przy swoim stole ze swoją szatą. Albus popatrzył na Hermione z uśmiechem. Zaczeli jeść lecz nie było im dane jeść w spokoju.
- Przepraszam to moje miejsce - usłyszała za sobą warknięcie Pansy Parkinson Miona.
- Czyżby ? Przykro mi już nie jest - wzniosła oczy do nieba arystokratka.
- Draco powiedz jej coś - rozpaczliwie popatrzyła na Malfoya.
- Hermiono mogłaś ostrzej - mruknął jej do ucha Draco na co ona jak idiotka się zaśmiała. Usłyszała dzwięk tłuczonego talerza. Szło jak po maśle. Parkinson złapała się pod biodra.
- Jesteście razem ? - syknęła.
- Tak - dumnie uniosła głowę Hermiona.
- Udowodnij - szyderczy uśmiech wystąpił na twarzy Pansy. Dracon jednak wyciągnął Mione z opresji. Przyciągnął ją do siebie i złożył delikatny pocałunek taki sam jak w bibliotece. Wściekła Parkinson tupnęła nogą i usiadła obok zapłakanej Astorii. Hermiona popatrzyła w stalowobłękitne oczy chłopaka. Może rzeczywiście była w nim zakochana ? Może poprostu nie dopuszczała do siebie tej myśli. Zajęła się tostem. Poczuła jak ktoś puka ją w ramie. Obróciła się. Uśmiechnięty Theo stał i patrzył z iskierkami w oczach na Hermione.
- Idziemy na Numerologie ? - zapytał. Dziewczyna się uśmiechnęła i podąrzyła za Nottem.

Draco zacisnął pięści. Za długo przebywała z Nottem. Nie mógł pozwolić na to żeby on zabrał jej Hermione. Nikt mu jej nie odbierze ! Chyba jednak się przeliczył. Wstał od stołu i wściekły ruszył do lochów.
- Malfoy ! - usłyszał głos Wieprzleja.
- Czego Weasley ? - z pogardą i wyższością popatrzył na Rudego.
- Jesteś z Hermioną ? - zawachał się Weasley.
- Tak, a poza tym co cię to obchodzi Wieprzlej ? - syknął i już chciał iść dalej lecz wpadł mu do głowy pewnien pomysł.
- Mogłeś z nią nie zadzierać Wieprzlej. Poza tym nie odbierzesz mi jej. - zaśmiał się szyderczo Draco.
- Ona cię nie nawidzi Malfoy. Może i się zmieniła, może jest siostrą Blaise'a i Ślizgonką ale ona nadal cię nie cierpi. - warknął Ron. Draco nie wytrzymał obrócił się na pięcie i poszedł. Głupi Rudzielec nie wiedział o czym mówi. Zaślepiony był zazdrością i napewno oszalał. Malfoy udał się do lochów. Opadł na kanpe ale nie było mu dane posiedzieć w ciszy i spokoju gdyż Pansy Parkinson usiadła obok niego i zaczęła się do niego tulić.
- Dracusiu prawda że wolisz mnie od Zabini ? Draco to ja twoja Pansy - mruknęła mu do ucha.
- Chodź zabawimy się Smoku mój
- Odwal się odemnie Parkinson ! Czy jak raz ci to powiedziałem to nie możesz tego zrozumieć ? - warknął wściekły wstając.
- To przez Zabini tak ?! - wrzasła rozstrzęsiona Parkinson.
- A co cie to obchodzi ?! Idz się wypłacz do Astorii która też nie może sobie innego znaleźść tylko za mną lata. - syknął i pognał w strone dormitorium. Wypowiedział hasło i padł na łóżko. Miał już dość. Wziął miotłe i mając nadzieje że ta porąbana Parkinson sobie poszła wyszedł. Kiedy poczuł powiew listopadowego wiatru uspokoił się lekko. Popatrzył na błonia. Były na nich dwie Krukoni z którą jedną ostatni mu czasy często rozmawiał.
- Luna widziałaś Hermione ? Skończyła już Numerologie ? - nie zważając na koleżankę Luny która wpatrywała się w niego z uwielbieniem zapytał.
- Oh poszła z Nottem nad jezioro odrabiać lekcje z tej Numerologi. To Lawrence - wskazała na przyjaciółkę.
- Cześć Lwarence dobra to narazie dzięki za pomoc Luna - przekręcił imię Lawrence chłopak, ale to nie było ważne. Musiał odciągnąć Notta od jego Hermiony.
- Hym a co w tym ? Profesor Vector nie oszczędziła cię przez to co jej wywinąłeś a tym samym ja oberwałam ale było warto - Malfoy usłyszał ciepły głos panny Zabini. Siedzieli z nogami opuszczonymi na pomoście i zawięcie coś kreślili na kartkach.
- Kiedy Hogsmeade ? - zapytał Theo.
- Chyba w następnym tygodniu idziesz ? - odpowiedziała Hermiona najwyraźniej nad czymś skupiona. Theodor poruszył się niepewnie.
- Może byś poszła ze mną ? - dziewczyna już miała się zgadzać gdy za krzaków wyłonił się Draco.
- Ona idzie ze mną
- Chyba śnisz Malfoy. - spiorunowała go wzrokiem - śledzis nas ? - uniosła jedną brew.
- Nott ona idzie ze mną. Przepraszam cię ale musze z nią pogadać - pomachał ręką na pożegnanie Nottowi który wstał i pocałował Hermione w policzek na co Dracon zrobił się zielony.
- Czego chcesz Malfoy ? Nie ma tu Wieprzleja nie musisz udawać. - warknęła Hermiona wstając.
- Siadaj
-Od kiedy to mi rozkazujesz ?! Bierz swój arystokratyczny tyłek z mojego życia. - zdziwiona a zarazem wściekła Miona popatrzyła na Dracona.
- Ty też jesteś arystokratką siadaj - nie dawał za wygraną Malfoy.
- Przepraszam cię Malfoy ale mam inne ... - w tym momencie Malfoy złapał ją za nadgarstek.
- Siadaj - powtórzył. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana i usiadła razem z Draco na pomoście.
- Idziemy razem bo Wieprzlej też idzie a jak zobaczy cię z Nottem to będzie nie miło. Poza tym robie ci przysługę co mi się żadko zdarza - warknął chłopak.
- Malfoy co jest ? - nagle dziewczyna spojrzała na niego zielonymi oczami. Draco wpierw nie zrozumiał ale zaraz potem przypomniał sobie o zleceniu.
- Czarny Pan kazał mi zabić Dumbledora bo inaczej zabije mnie i moich rodziców. - na jednym wydechu powiedział Dracon.
- Masz Mroczny Znak ? - spojrzała na jego lewe przedramie. Chłopak odsłonił koszule i jej oczą ukazała się czaszka z węże
.
- Ouuu... Ja tak bym niechiała go mieć. Jest okropny. Ale będe musiała - zrezygonowana popatrzyła w dal. Coś jednak przykuło jej uwage. Coś nadzwyczajnego i dziwnego. Coś czego po tej osobie by się nie spodziewała.