piątek, 24 maja 2013

Rozdział 19.

Jako, że się lekko nie wyrobiłam bo byłam w Warszawie, post trochę krótszy. Przepraszam tych co już chcą wielką miłość Dramione, ale mam inną wizje :) a poza tym widzę, że jak postraszyłam to od razu więcej komentarzy :D dedykacja dla wszystkich <3 Następny rozdział najprawdopodobniej w środę/czwartek! 

Hermiona stała przed wielkim posągiem kruka. Zaczepiła tą rudą pokrakę jakieś dwadzieścia minut temu. W końcu z wielkiego posągu wyszła Luna w towarzystwie jakieś szatynki i lekko nieobecnej Lawrence. Jednak kiedy szatynka spojrzała na Hermione, w jej oczach zabłysły czerwone ogniki. Zdziwiona Zabini spojrzała na Pansy, która też zauważyła ten błysk. 
- A ty to ? - w końcu ciszę przerwała kruczoczarna arystokratka. 
- Kathlyn. Kathlyn Droosen, ale zazwyczaj mówią na mnie Lyn bądź Kath - uśmiechnęła się nie pewnie Lyn. Parkinson z ukosa spojrzała na Krukonke, ale się nie odezwała. 
- No to co idziemy na kolacje ? - uśmiechnięta od ucha do ucha Herm machnęła ręką w strone Wielkiej Sali. 
- Taaa - mruknęły wszystkie dziewczyny. 

Draco siedział i uśmiechał się do siebie. Przytuliła go z własnej nie przymuszonej woli ! Czuł że lata na skrzydłach miłości. 
- Kochaś rusz dupsko idziemy jeść - do dormitorium wszedł Blaise Zabini, pewien ciemnoskóry chłopak, drugi najprzystojniejszy Ślizgon, brat Hermiony Alexi Zabini. 
- Już idę - Draco wstał i ruszył za przyjacielem. Przy drzwiach stała grupka dziewczyn. Na pozór normalna, jednak jedna dziewczyna, której perlisty śmiech unosił się w powietrzu, zostawiając słodki zapach, zwracała uwagę. Jej piękne czarne jak smoła włosy spokojnie leżały na ramionach, a wesołe zielone oczy, migały beztrosko. Nagle ten blask znikł, a dziewczyna zamarła. Niestety nie tylko ona. 

Jak to możliwe że znowu się przemieniłam ja pytam ?! Zawsze się kontrolowałam, a teraz widzę jak Malfoy patrzy na nią i od razu staje się tym kim się staje?! Patrzę przerażona na Lyn i Lunę, które równie zdziwione patrzą na mnie.
- Lawrence cholera mówiłam ci że musisz go sobie odpuścić - warknęła na mnie Kath. W głębi mojej skalanej przekleństwem duszy wiedziałam, że ma racje, ale nie mogłam go odpuścić. Jego piękne platynowe włosy były za idealne, sylwetka zbyt perfekcyjna. Spojrzałam na niego. Podszedł do Hermiony złapał ją za ręke i pociągnął do Wielkiej Sali. Dlaczego on mi to robił. Głupie Fatum. Matko, ojcze to wy mi to robicie ?! Przecież byłam posłuszna i dobra! Dlaczego to się dzieje. Poczułam po raz kolejny w dniu dzisiejszym mrowienie przechodzące po całym ciele i z czarnej mgły znowu przeistoczyłam się w siebie.
- Lawrence co to było ? - Blaise Zabini stał przy Lunie trzymając ją w pasie i odciągając jak najdalej odemnie.
- Bo ja... - zawachałam się, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu i pobiegłam w stronę gabinetu Dumbledora. Głupia ja przecież nie znam hasła ! Szczęście, że Sprout tu idzie.
- Przepraszam jakie jest hasło do gabinetu profesora Dumbledora, to bardzo ważne - zaczepiłam profesorkę.
- Pałeczki kuleczki - uśmiechnęła się do mnie kobieta i poszła dalej. Odwrócilam sie do posągu gargulca.
- Pałeczki kuleczki - pewnie wypowiedziałam hasło. Przedemną ukazały się schody, po których wspięłam się na górę. Zapukałam do drzwi.
- Proszę
- Dzień dobry dyrektorze. Chciałabym coś profesorowi powiedzieć.
- Mów dziecko drogie 
- Ja... Ja jestem Fatum... To przez moją matkę... Przestałam to kontrolować, a nie chce by inni się o tym dowiedzieli. Jeżeli ktoś mnie zobaczy mogę się wściec i go prześladywać - Drops patrzył na mnie zaciekawiony.
- Umiesz się przeistaczać ?
- Tak umiem - wyśiliłam się i poczułam dreszcze, a zamiast rąk robaczyłam czarną mgłę. Albus zdumiony spojrzał na moje wcielenie Fatum. 
- Ciekawe zjawisko panno Martinez - mruknął Dumbledore. Znów przeistoczyłam się w człowieka. To takie denerwujące! Profesor patrzył na mnie i po chwili podszedł do tacy, na której powierzchni pływała srebrna maź. Jednym końcem różdżki wyciągnął srebrną nić. 
- Idź dziecko. Jeszcze cie zawołam - poważnie spojrzał na mnie i pokazał drzwi. Wyszłam i chwile stałam przed posągiem. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

-Porąbało cię Malfoy ?! - wściekła Hermiona patrzyła na chłopaka, który nadal trzymając ją za rękę prowadził dziewczynę do stołu Ślizgonów. Zabini widziała wiele zawiedzionych lub wściekłych twarzy. Nott, Ress, Greengrass i Weasley. Usiadła cicho obok platynowego chłopca i spojrzała z ukosa na Astorie. 
- Hermiona... - usłyszała za sobą głos Theo.
- Mmm... Tak ? - odwróciła się uśmiechnięta. 
- Możesz na chwile ze mną pójść ? - Hermiona skinęła głową i ruszyła za Nottem. Malfoy wściekły zaczął kręcić się na ławce. Znowu pozwolił żeby poszła z nim. 

Zabini szła zaciekawiona za Nottem. Ciekawe co jej chciał powiedzieć, a może pokazać? Zatrzymali się przy pomniku Merlina, który stał zaraz przy tylnym wyjściu ze szkoły.
- Hermiona...wiem że jesteś z Malfoyem, ale muszę ci powiedzieć bo inaczej eksploduje! Kocham cię Hermi i nie wiem dlaczego nie mogłem sobie tego uświadomić wcześniej. Przepraszam cię i prosze nie mów Malfoyowi ze ci to powiedzialem. - przez cały swój monolog Theo nie patrzył na Zabini.
- Nie jestem z Malfoyem, ale też nie chce być z nikim innym Theo. Nie te czasy żeby zajmować się miłością. Przepraszam. - odwróciła się oszołomiona na pięcie lecz nie dane jej było uciec za daleko.
- Wybierasz się gdzieś? - usłyszała zimny głos za plecami. Sparaliżowało ją. Umiał użyć zaklęć niewybaczalnych i za pewne tym razem też z tego skorzysta.
- Nie spodziewałaś się mnie? Zróbmy tak. Ty będziesz ze mną chodzić, ja cię nie zabije- lodowaty głos przy uchu sprawił że nogi zaczęły niebezpecznie wiodczeć.
- Dobrze - przełknęła śline i odwróciła się twarzą do napastnika.
- No to świetnie! - warknął i wpił się wulgarnie w jej usta.

- Świetnie - mruknął Nott. David już dawno zaczął go wypytywać co mu się stało, ale nie powiedział przyjacielowi prawdy. Nie mógł jednak powstrzymać wrażenia że Hermiona nie była bezpieczna. Wyparowała z holu i słyszał jej delikatne stukanie butów. Lecz dołączyły do nich jeszcze inne, cięższe, na pewno męskie. 
- Theo! Theo! - z zamyślenia wyrwał go Ress. - Ja dzisiaj z tobą chłopie nie wytrzymam... - westchnął David i poszedł przodem. Nott zobaczył Malfoya. Stał wściekły i zmartwiony zarazem. Theo od niechcenia stanął tak żeby słyszeć wszystko o czym dyskutują Blaise i Draco.
- A jak coś jej się stało? Nie była na eliksirach. - szepnął Malfoy.
- Przecież wiesz że Hermiona to silna dziewczyna.
- Może i ta...idzie!- w tej chwili do holu wpadła potargana Hermiona. Wzięła za ręke brata i zaprowadziła go do pustej klasy.
- Blasie pomocy! - załamała się Hermiona. Brat po patrzył na niwą zdziwiony.
- W czym? 
- On chciał mnie zgwałcić rozumiesz! Gdyby nie to że Snape tamtędy przechodził i go wystraszył to pewnie aktualnie czułabym się najbardziej poniżoną dziewczyną w szkole! - zaczeła szlochać dziewczyna. Zabini przyciągnął ją do siebie i zaczął głaskać po głowie.
- Kto?
- Kazał...
- Kto!
- Ron Weasley...

Plagiat !!

Cześć moi kochani czytelnicy !
Jak wiecie po pierwsze pojawił się rozdział 18 więc serdecznie zapraszam do komentowania i czytania.

Co do plagiatu :
STRONA TAK ZWANEJ "CC" TO PLAGIAT BLOGU SHEIREEN !!  POD ŻADNYM POZOREM TAM NIE WCHODZCIE I ROZGLASZAJCIE NA SWOICH BLOGACH ZEBY INNI TEZ NIE WCHODZILI ! 
Oto link:
http://mow-szeptem-o-milosci.blogspot.com/ <----- oburzające !

Znowu jestem Inferną <3

Rozdział 18.

Zła Lenobia tak ? Nie. Jestem lekko zawiedziona. Czekałam na jakąś wiadomość od was z zapytaniem kiedy nowy rozdział. Nie doczekałam się. Cóż jak to już mówiłam pewnej blogerce pisz dla siebie. Ja piszę właśnie dla siebie, ale dzięki wam jest mi tak bardzo miło i mam chęć jednak pisania dla was a nie dla siebie. Jednak chyba nie dajecie mi wyboru, bo jak patrze na inne blogi to przy 18 rozdziale mają 20 komentarzy, a ja mam 6 co i tak jest moim życiowym rekordem <3
To dla Alicji mojej jedynej stałej czytelniczce która jest ze mną od początku.
DEDYKACJA DLA CIEBIE ALICJA <3

Zgarnęła porozrzucane książki z blatu, dopięła szatę i wyparowała z dormitorium. Po drodze spotkała dużo swoich znajomych. Nie, nie mogła ich nazwać przyjaciółmi, byli zbyt kłamliwi zbyt źli. Czasem tęskniła za dawnym życiem z najlepszymi przyjaciółmi. Przesiadywanie w Pokoju Wspólnym było zawsze wielką uciechą. Teraz jest tam ponuro. Wiedziała o tym nawet tam nie przebywając. Z zamyślenia wyrwał ją głuchy brzdęk. Spojrzała w dół. Coś srebrnego na równe srebrnym łańcuszku leżało u jej stóp. Podniosła zgubę i przyjrzała jej się dokładnie. Na srebrnym sercu wygenerowane były... jej inicjały.
G.W.
Rozejrzała się po korytarzu na którym stała, ale nikogo nie zauważyła więc założyła wisiorek i ruszyła na lekcje z Slughornem.

- Lepiej ci już ? - Blaise ciągle wypytywał Mionke o jej samopoczucie.
- A jaka odpowiedź cię zadowoli ? - uśmiechnęła się zmeczenie do brata.
- Że dobrze. 
- Po pierwsze nie zaczyna się zdania od "że" a po drugie już setny raz mówię ci że dobrze. - przewróciła oczami arystokratka. Zabini tylko prychnął. Do Wielkiej Sali wparowała ruda czupryna. Ginny Weasley uśmiechnięta od ucha do ucha usiadła przy stole Gryfonów i od razu rozpoczęła żywą konwersacje z Francesską. Pokazała na wisiorek. Srebro biło na kilometr natomiast tylko ta osoba która wiedziała że do srebra najbardziej pasuje zieleń zauważyłaby że inicjały są ułożone z szmaragdowych kryształków.
- Od kogo Ginny Weasley dostała wisiorek z barwami Slytherinu. - zapytała Zabini. Pansy spojrzała na rudowłosą i szczerze się zdziwiła.
- Nie wiem. Może jakiś matoł się w niej zakochał. Nie dziwiłabym się w końcu Blasie też do niej wzdychał w piątej klasie - zachichotała Parkinson.
- Nie wzdychałem Parkinson. - warknął Zabini po czym spojrzał na wisiorek.
- Ewidentnie Ślizgoński - skwitował. 
- Cześć wszystkim - do stołu dosiadł się Draco. Był jeszcze bledszy niż zwykle a jego oczy przypominały dwie śliwki. 
- Co ci jest.? - zapytała Hermiona. Malfoy popatrzył na nią zdziwiony.
- O co chodzi ? - zapytał mieszając cukier w kawie. 
- Widziałeś się w lustrze ? Kiedy ty ostatnio spałeś ? 
- Jakieś pięć dni temu - mruknął Dracon. Herm tylko spojrzała na brata i zajęła się tostem.

-Dobrze kochane dzieci, dziś poznamy tajemną sztukę ważenia vitaserum- profesor Slughorn chodził obok swojego biurka a jego wielki brzuch zawadzał czasem o kant blatu. Wszyscy bardzo się ucieszyli że będą ważyć vitasterum. Hermiona z wyższością spojrzała na dwójkę Gryfonów, założyła ręce na piersi i nogę na nogę. Blasie śmiał się pod nosem z Rona który pisnął przerażony na widok wyczarowanego przez arystokratę pająka. Tylko jeden blondyn siedział i pusto patrzył przed siebie. 
- Draconie czy coś ci dolega ?- zapytał Horacy z troską patrząc na Ślizgona.
- Nie - warknął Malfoy. Slughorn westchnął zrezygnowany. Hermiona zdziwiona po patrzyła na Draco. Musiała z nim porozmawiać. Gdy Horacy oznajmił koniec lekcji, Draco wybiegł jako pierwszy lecz Miona go dogoniła.
- Co ci się stało ? - zapytała kładąc mu ręke na ramieniu. Malfoy obrócił się do niej twarzą i westchnął. Rozejrzał się po korytarzu. Grupka Puchonów z drugich klas przechodziła do sali od Transumutacji, Krukoni z czwartego roku kierowali się do sali od Eliksirów, a kilkoro Ślizgonów z pierwszego roku biegało do okoła. Draco pociągnął Hermione za ręke. Wyprowadził ją na błonia i zaprowadził pod drzewo najbardziej oddalone od wejścia.
- Ale mamy Obrone - zająkała Miona, ale odpowiedzi nie otrzymała. Usiedli pod konarem. Herm z wyczekiwaniem po patrzyła na Malfoya.
- To przez to zadanie. Nie mogę tego robić. Po za tym muszę zabić Dumbledora kiedy on chce mi pomóc ! Wie też że muszę to zrobić. I do tego Bellatrix. Ciągle na mnie naskakuje. - warknął Draco. Hermiona spojrzała na niego z troską. Był taki śmieszny jak się złościł. Jego włosy roztrzepane do tego targane przez wiatr pięknie lśniły w przebijających się promoeniach słońca. Mieli zimę, a Miona w ogóle nie odczuwała zimna.
- Nie bój się Draco. Nie będziesz musiał tego robić - uśmiechnęła się Zabini. Malfoy zdziwiony spojrzał na towarzyszkę. Kruczoczarne włosy latały na wietrze, a piękne wielkie zielone oczy z troską i współczuciem patrzyły na Draco. "Nie przekreślaj siebie" te piękne słowa ciągle dzwoniły mu w uszach. Nie powiedział jednak głównego powodu jego bezsenności, a była nim ona. Widział jak zasypia, śniła mu się po nocach, a każdy sen ukazywał jej śmierć. Nie uważał na lekcjach i nie słuchał znajomych. Teraz w końcu zaśnie. Przynajmniej miał nadzieje.
Zabini po patrzyła po swoim dormitorium.
- Chcesz ze mną mieszkać ? - wypaliła nagle Herm. Pan zdziwiona oderwała się od lektury.
- W sensie że tu ? - przejchała wzrokiem po pokoju.
- Tu
- Tylko czekałam az sie zapytasz ! Miałam dość Greengrassek- zaśmiała się Pansy. Hermiona zaśmiała się i wyszła z dormitorium a za nią wypadła Parkinson.
- Cześć kochane dziewczynki - przed nimi wyrósł Blasie. Herm po patrzyła na brata i przytuliła się do niego. 
- Jutro...jutro też tam idziemy ? - zapytała Miona ?
- Musimy Hermionko. Nie bój się zebrania już nie będą takie długie.
- Gdzie Draco - rozejrzała się po Pokoju Wspólnym, lecz nie zauważyła platynowej czupryny arystokraty.
- Siedzi w dormitorium i uśmiecha się do siebie jak głupi. - zaśmiał się Zabini i poruszył brwiami w strone siostry która szturnchnęła go w bok. 
-Chodź Pansy idziemy do Luny. - z satysfakcją spojrzała na brata ktory wściekły na nią po patrzył. 

Lawrence wściekła chodziła po dormitorium. Hermiona zabrała jej Dracona ! Widziała jak byli razem na błoniach, jak na siebie patrzyli, jak się przytulili ! Musiała coś z tym zrobić. Myśl Law ! I jeszcze jej durni rodzice. Ciekawe co by zrobili gdyby się dowiedzieli kim ona jest.
-Lawrence jesteś zła. Co się stało ? - do pokoju weszła Luna z Lyn. Law uspokoiła się natychmiast. Po patrzyła na Kath, która z dziwną wrogością na nią patrzyła i na Lunę, która lekko przestraszona patrzyła w jej stronę.
- Mi nic nie jest. Lepiej powiedzcie co wam się do cholery stało, że stoicie jak słupy soli i patrzycie na mnie jak na zjawisko - warknęła Lawrence.
-Kiedy ostatnio widziałaś się w lustrze ? - Lyn jeszcze bardziej pogłębiła swój podejrzany wzrok.
- Nie wiem, a po za tym skończcie już z tymi zagadkami. Wychodzę ! - chciała ominąć dziewczyny lecz Luna próbowała ją wziąć za nadgarstek. W chwili kiedy blondynka miała złapać dłoń dziewczyny, poczuła zimno rozchodzące się po całym ciele i tak na prawdę nic nie złapała. Przestraszona cofnęła ręke.
- Chwilunia... o Merlinie za co ?! - Lawrence pobiegła do łazienki i spojrzała na swoje odbicie. Tak jak myślała jej kasztanowe włosy zamieniły się w czarną mgłę, oczy były całe czarne a zamiast ciała miała tylko czarny zarys.
- To ja jestem cholernym Fatum ! Fatum nie ściga Fatum  ! - wrzasnęła. Wypadła z łazienki. Obie dziewczyny siedziały na łóżku Luny. Blondynka z przestraszonym wzrokiem skubała końcówki włosów, a szatynka myślała intensywnie. Kiedy Lawrence wpadła do dormitorium oby dwie odwróciły się do niej.
- Kim ty do cholery jesteś ?! - syknęła Lyn.
- Jak chcecie to mogę wam powiedzieć. Przysięgam jednak na moją przeklętą klątwę, że jeśli któraś z was powie choć słowo, że jestem tym kim jestem, osobiście będę ją prześladować w tej postaci. - Luna i Kath pokiwały energicznie głowami.
- To stało się jak miałam siedem lat. Nie byłam w żadnej pieprzonej Hiszpanii. Nawet nie wiem czy jest taka wieś jak Sietta. No więc miałam siedem lat. Już wcześniej przejawiała się u mnie zdolność magiczna. W zasadzie mój starszy brat Nico uczył mnie czarować. Nie mogli mi nic zrobić bo byłam za mała. Moja moc magiczna była bardzo duża. Kiedy skończyłam osiem lat umiałam już czarować na poziomie trzeciego roku. Wtedy moja mama się wygłupiła. Brała udział w pojedynku na śmierć i życie. Jej sekundantem był oczywiście tata, ale w całym tym zamieszaniu chodziło tylko o zabójstwo taty. Cóż, a jeżeli nie jest się Harrym Potterem lub Same-Wiecie-Kim to w pojedynkę na trójkę się nie wygra. I tata zmarł. Jego duch powrócił jednak w postaci Fatum. Wiecie co to Fatum ? - dziewczęta pokiwały głowami na znak przeczenia - to starożytny duch rzymski i jest personifikacją nieszczęścia i zguby. Coś takiego jak zły los. Jednak nie tylko nasza głupia matka została omamiona przez Fatum taty. Ja i Nico również zostaliśmy obciążeni jakimiś frajerskimi cechami. Ja na przykład mogę przybierać dokładny wygląd Fatum. Właściwie to mogę nim być. Nico może rozmawiać z duchami i z Fatum. Jednak jego mowa do duchów jest zgubna dla zwykłych śmiertelników. No, a mama tak samo jak tata została zamordowana i teraz grasuje po kuchni jako Fatum. - uśmiechnęła się Law. Jednak z perspektywy dziewczyn jakaś grubsza czarna fala uniosła się lekko do góry. Lunka już nie wyglądała na taką przestraszoną, ale Lyn nadal patrzyła na Lawrence jak na wroga.
- Czemu tak na mnie patrzysz Lyn ? - spojrzała z po wątpieniem na Kath.
- Wcześniej się nie zmieniałaś. Musisz odpuścić Dracona bo on woli Hermione Zabini i ty to wiesz dla tego nie kontrolujesz przemiany. Na prawdę rozsądne - ostatnimi słowami zadrwiła.
- Skąd wiesz - Lawrence zachmurzyła się i spojrzała na panne Lovegood.
- Ja jej nie mówiłam ! - od razu pisnęła Luna.
- Sama się domyśliłam. Nie po to mnie wzięli do Ravenclaw, żebym była głupia jak, przepraszam wszystkich Puchonów, jak Hufflepuffe. - przewróciła oczami Kathlyn.
- Nie odpuszczę
- Odpuścisz Law. Inaczej wszyscy się dowiedzą, że jesteś Fatum. Tego chcesz ?
- Nie.
- No widzisz. De facto możesz jeszcze chwilkę poczekać i sprawdzić czy to tylko przelotne zauroczenie czy miłość.
- Kocham cię Lyn co ja bym bez ciebie zrobiła.
- I vice versa - uśmiechnęła się Kathlyn. Wszystkie trzy podskoczyły na łóżkach gdy coś huknęło za drzwiami.
 - Mój boże ktoś nas podsłuchiwał. Muliffliato trzeba było rzucić ! - do dormitorium wleciała ruda czupryna. -Cześć wam. Jestem Flora. Może kiedyś mnie widziałyście w Pokoju Wspólnym. Ja... - i wtedy dostrzegła Fatum. - Co to ? - zrobiła wielkie oczy.
- Nic. Złudzenie optyczne robimy doświadczenie i jak widać działa - Luna szybko wymyśliła wymówkę. Flora z powątpiewaniem spojrzała na Lawrence.
- Chciałam wam coś przekazać. Od czwórki Ślizgonów. Wiem, że jeden z nich to ten przystojny arystokrata Malfoy, a drugi to Zabini z siostrą. Jest jeszcze taka dziewczyna co jak mops wygląda. Czekają przed krukiem. - i wypadła z dormitorium.
- To ona. - mruknęły zgodnie Trzy L.

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 17.

I jest kolejny rozdzialik :) trochę taki kurczę inny :D miejmy nadzieje że się spodoba do komentowania zostawiam wam :)) ~L.F.

Amour Amour
Alle wollen nur dich zähmen
Amour Amour am Ende
gefangen zwischen deinen Zähnen



Draco patrzył za Blaise'm. Wyszedł z Luną zaraz po Hermionie i Pansy. Tak ogółem to jak to możliwe, żeby Zabini przyjaźniła się z Parkinson ?! No mniejsza o to. Arystokrata zaczął dziubać w swoim toście.
- Hej Draco kiedy mecz ? - Theo dosiadł się do niego.
- Mmm... W środę. - powiedział znużony Malfoy. Nott uśmiechnął się mile. Po chwili do dwójki Ślizgonów dosiadł się Ress.
- I jak tam ? Ja muszę odespać. Żeby tak rano budzić człowieka tylko po to żeby w dziesięć sekund się przenieść Proszkiem Fiuu - zaczął się użalać David. Do Wielkiej Sali wparowała Miona i Pans.
- Malfoy wstawaj ! Szybko ! - zaśmiały się. Zdziwiony arystokrata popatrzył na nie.
- Po co ?
- No chooodź ! - Herm złapała go za ręke, a wtedy Draco poczuł przyjemne dreszcze. Pociągnęła go za sobą. Staneli w korytarzu, a Miona pokazała żeby był cicho. Malfoy wyjrzał za rogu. Luna i Blaise całowali się przy ścianie. Draco był na samym dole, po środku wyglądała Zabini, a na samej górze stała Parkinson. Niestety i Miona i Pans za bardzo się na nim opierały i cała trójka runęła do przodu. Luna oderwała się od Zabiniego. Speszona spojrzała na trójkę Ślizgonów leżących na sobie.
- Ładnie to tak podglądać ? - zaśmiał się Blaise.
- No tak długo na to czekałam, że musiałam ich zawołać - z uśmiechem i gracją otrzepała się Mionka. Luna popatrzyła na nią swoimi wielkimi niebieskimi oczami.
- Wiedziałaś ? - spojrzała na przyjaciółkę.
- Luna pieprzysz mi o moim braciszku od jakiegoś miesiąca. Trudno nie zauważyć, a ten gnom sam się przyznał - kiwnęła głową na Blaise'a, który na przezwisko zrobił mine wkurzonego jednorożca.
- Siska bo źle skończysz w ciemnych locham z różowymi gaciami Nietoperka - zaśmiał się Zabini. Hermiona złapała się oburzona za biodra. Dracon, który stał z boku zrobił wielkie oczy.
- Czyli to było serio Blaise ?
- Ty to jesteś inteligentny Malfoy - zaśmiała się Pansy. Chłopak zgromił ją wzrokiem.
- Dobra gołąbki idzcie już - machnęła rękami w geście wypraszania. Pansy popatrzyła na Mione.
- Ja też lece. Muszę poprosić o coś Snape'a - i pobiegła w strone lochów. Hermiona powoli odwrociła głowę w stronę Malfoya.
- Zabini
- Co ?
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
- Blisko ci do tego Malfoy. - z szyderczym uśmiechem popatrzyła na Draco. Ten tylko odwzajemnił uśmiech i podszedł bliżej.
- Nadal wolisz Weasley'a ? - mruknął jej przy twarzy.
- Nadal Malfoy - starała się wyrównać oddech Herm. Czy na pewno tak się czuła przy Fredzie ? Czy w brzuchu motylki tańczyły dancehall, a dreszcze przechodziły po niej jak żółnieżyki na wojne ? Czy czuła że nogi odmawiają jej posłucheństwa, a oddech wstrzymywał się na kilka sekund.
- Ciągle mam szanse ? - po chwili zapytał Draco.
- Ciągle - zgodnie z niechcianą prawdą powiedziała Mionka. Za rogu jednak wyskoczył Nott w towarzystwie Ressa. Chłopcy staneli jak wryci patrząc na Malfoya i Zabini, którzy praktycznie stykali się nosami.
- Cześć wam chłopcy. - odwróciła się do nich Hermiona. Nott stał i patrzył na nią to na Malfoya, a w Ressie się gotowało.
- Cześć Hermiono - burkneli obydwoje i poszli dalej.
- Co ich ugryzło ? - zapytała Hermiona Dracona.
- Ty ich ugryzłaś - zaśmial się chłopak. Dziewczyna spoważniała.
- Powiedz mi Draco. - powiedziała zupełnie poważnie Zabini. Zdezorientowany chłopak patrzył na Mione.
- Powiedz mi Draco. - powtórzyła Herm.
- Co mam ci powiedzieć ? - Malfoy z lekkim nie pokojem patrzył na Mione.

Ron wściekły szedł przez korytarze gdy nagle usłyszał głos Hermiony. Wychylił się za rogu. Stała z Malfoyem i śmiała się w najlepsze. "Co za śmieć z tego śmierciożercy ! Ja już wyciągne z niego te sekrety ! Na pewno coś knuje." Pomyślał rudzielec. Wyjął różdżkę.
- Imperio - mruknął, a Hermiona się wyprostowała.
- Powiedz mi Draco. - usłyszał Ron. Oto chodziło. Platynowy dupek stał zdezorientowany i patrzył na kruczoczarną dziewczyne.
- Powiedz mi Draco. - powtrórzyła zielonooka dziewczyna. Malfoy widocznie się nad czymś zastanawiał.
- Co mam ci powiedzieć ? - podszedł do Miony i wziął ją za ręke. Ta mu się wyrwała.
- Zostaw mnie. Wole Rona- syknęła Herm. Dracon nabrał pewności że coś jest nie tak.
- Draco proszę powiedz mi ze szczegółami plan Voldemorta - powiedziała rozpaczliwie Mionka.
- Nie powiem ci ! Jesteś zaczarowana. - wtedy Draco zobaczył kawałek rudej czupryny. Wyjął różdżkę.
- Drętwota ! - usłyszał huk i zobaczył Weasley'a z różdżką w ęku.
- Pierdzielony Rudzielec - warknął do siebie Draco.
- Hermiono chodź idziemy do Skrzydła Szpitalnego - zwrócił się Draco do Miony.
- Nie - powiedziała Herm i zaczęła tupać nogą. Malfoy wziął ją na ręce, a ta biła go w plecy i po torsie.
- Puść mnie ! Jeszcze Ron pomyśli że go zdradzam ! - jęczała Hermiona. Kiedy w końcu doszli do pani Pomfrey, kobieta przerażona spojrzała na dziewczynę.
- Co jej jest ?
- Imperius - mruknął Malfoy. Pielengniarka zatkała sobie usta dłońmi.
- Połóż ją i poczekaj chwilę idę po Dumbledora. - i wypadła ze Skrzydła. Dracon delikatnie położył nadal kopiącą i bijącą Mione i usiadł obok niej.
- Gdzie Ron ? - zapytała półprzytomna Miona.
- Mało mnie to obchodzi - warknął chłopak starając się nie skrzywić na dzwięk imienia tego śmierdzącego zdrajcy krwi. Hermiona skrzywiła się i po patrzyła na swoje dłonie. Trzęsły się nie ubłagalnie.
- Dlaczego mi się trzęsą ręce ? - zapytała jakby była dwuletnią dziewczynką Miona.
- Skutki uboczne Imperiusa - z nie pokojem po patrzył na dłonie dziewczyny.
- Zrób coś ! - histeryzowała. Draco wziął jedną rękę dziewczyny i zamknął swoją. Miona zdziwiona po patrzyła na blondyna. Wydawała mu się taka nie winna i mała jakby dopiero co przyszła na świat.
- Masz bardzo zimne ręce - stwierdził Malfoy. Lecz Herm nie mogła odpowiedzieć bo do Skrzydła Szpitalnego wparował Dumbledore, Snape i Poppy. Za nimi wlókł się Ronald.
- Dzień dobry Draco. Możesz już iść - Albus po patrzył na przestraszoną Hermione.
- Niech zostanie ! - krzyknęła Miona. Ron coś mruknął. - Albo idzie - znów wpadła w trans panna Zabini. Snape obrzucił Rona nienawistnym spojrzeniem.
- Zostań Malfoy - warknął Severus. Poppy od razu zabrała się za dziewczynę która kurczowo ściskała rękę Draco i nie chciała puścić.
- Ron jak mogłeś ! To już twoje drugie zaklęcie niewybaczalne ! - Drops smutno spojrzał na rudego chłopaka.
- On rzucił ich więcej ! Widział dyrektor co ma na przed ramieniu ? - z nienawiścią spojrzał na Malfoya.
- Nie i nie będę tego sprawdzał a ty mój drogi masz szlaban do końca nauki w Hogwarcie wyznaczany przez Severusa Snape'a ciesz się że nie wyleciałeś ze szkoły a teraz poczekaj aż pani Pomfrey uleczy Hermione i ty się obandażuj bo coś ci z głową. - Albus zgarnął ręką Snape'a i razem wyszli z Skrzydła. Ron usiadł na przeciwko Ślizgonów i wpatrywał się w ich złączone dłonie. Nagle uścisk zelżał.
- Co się stało ? - zapytał Malfoy.
- Zasnęła. Musiałam jej podać Eliksir Nasenny bo będzie ją bardzo bolało. Zaklęcie było bardzo mocno rzucone. - tutaj gniewnie spojrzała na Weasley'a.
- Możesz zostać chłopczę ale nie mów o tym incydencie nikomu. Panna Zabini poprostu straciła przytomność. - Poppy zajęła się Ronem i kazała mu leżeć do jutra wieczorem. Kiedy wyszła Weasley spojrzał na Draco.
- Co parszywy śmierciożerco chciałeś żeby mnie wylano ? - warknął rudy. Blondyn przwrócił oczami. 
- Chciałem ratować Hermione idioto ! Mogła starcić przytomność w znacznie gorszym miejscu - syknął Ślizgon patrząc na zamknięte oczy Zabini. Do Skrzydła wleciał Blaise.
- Co jej jest ? - spytał zduszany. Usiadł po drugiej stronie Hermiony i wziął ją za wolną rękę. 
- Ten dupek chciał od nas wyciągnąć absurdalne rzeczy to rzucił na twoją jedyną siostrzyczkę Imperiusa - wiedział że bomba atomowa wybuchła. Weasley po raz drugi skrzywdził jedyną i najukochańszą siostrę Blaise'a. Szatyn wstał i podszedł do łóżka na którym leżał Ron.
- Grabisz sobie Wieprzlej ! Jeszcze raz dotkniesz choćby mojej siostry a dostaniesz tak po mordzie że twoja własna matka cię nie pozna - warknął mu prosto w twarz łapiąc go za kołnierz. Weasley bał się Zabiniego. Już widział go w akcji i wcale mu się to nie podobało. Szatyn puścił Rona i znowu podszedł do Hermiony. 
- Aj mała. Trudne jest życie - westchnął Blaise. 

Hermiona sniła. Właściwie to o czym tak śniła ? W jej śnie była radosna. Skakała po polanie pełnej słońca, a jej czerwona sukienka powiewała z każdym ruchem jej ciała. Trawa mieniła ję kolorami zieleni. Nagle jednak polanę spowił mrok.
“Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy"
Przestraszona upadła na trawę, kiedyś tak przyjazną i znaną teraz obcą i wrogą. Po chwili i trawa z pod jej stóp znikła i pozostała czarna otchłań. Siedziała i zaczęła płakać. Było jej zimno. Usłyszała cichy głosik. Podniosła główkę i spojrzała w górę. Kiedyś znajdowało się tam niebo jaśniejące i chmurki kłebiaste. Teraz tylko czerń.
- Masz bardzo zimnę ręce - cichy szept narastał. Dziewczyna wstała i wyciągnęła rękę do góry. Ten piękny anielski głos. Była w niebie ?

Hermiona gwałtownie wstała. Poczuła silny ból w skroniach.
- Obudziłaś się ? - Blaise którego dopiero teraz zauważyła patrzył na nią z troską.
- Jak widać. Co się dzieje ? Ile tu leżałam ? - tyle pytań nasuwało się dziewczynie.
- Działo się mało a leżysz tu trzy dni. - uśmiechnął się Zabini.
- Tyle zaległości - mruknęła Hermiona. 
- O widzę że się pani obudziła. Bardzo dobrze. Pamięta pani może coś z dnia przed utartą przytomności ? - Poppy spojrzała z wyczekiwaniem na pacjentke.
- Nie. W zasadzie to jedno zdanie ale wątpię żeby było istotne.
- Mów mów.
- Ktoś stwierdzał że mam zimne ręce - Hermiona próbowała sobie przypomnieć kto jednak czarna pustka i nic więcej. Pani Pomfrey westchnęła.
- Poleż tu jeszcze dwa dni i puszczę cię wolno - i wpadła do swojego gabinetu.
- Kto ci to powiedział - Blaise spojrzał zaciekawiony na Hermione.
- Nie wiem Blasie. - szepnęła Mionka. - Idę spać miałam taki głupi sen że ani trochę się nie wyspałam - zaśmiala się Herm.

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 16. - Miłość

MUAHAHAHAHAHAHAHAHAHA ale będziecie zdziwieni :] zła Leno zła ! MUAHAHAHAHAHAHAHA odbija mi lekko ale to tylko przez Marysię, która może nie komentuje, ale wasze wiernie czyta i za to ją kocham no, a po za tym jest moją Queen Sister jak to raczymy siebie nazywać :) rozdział trochę krótszy ale i tak cieszcie się ze mam pomysly i dodaje szybko :) oczywiscie jak jestescie ciekawi to fragment piosenki (niemieckiej) to piosenka Rammstein-Ohne Dich i na prawdę warta wysłuchania bo jest świetna !
Z dedykacją dla Mojej Queen Sister Marysii <3

Ohne dich kann ich nicht sein - ohne dich
Mit dir bin ich auch allein - ohne dich
Ohne dich zähl ich die Stunden - ohne dich
Mit dir stehen die Sekunden - lohne nicht

Hermiona padła na łóżko. Po co było jej całowanie się z Malfoy'em ?! Mogła od razu odskoczyć, ale pewnie musiała pomyśleć jakie on ma piękne stalowe oczy i cudne platynowe włosy. Dała mu nadzieje, głupią nadzieje ! Wcale nie zamierzała z nim być. Przypomniała sobie piosenkę jednej z mugolskich kapel rockowych

Love, love me do.
You know I love you,
I'll always be true,
So please, love me do.
Who, love me do.

Chyba idealnie nadawała się do Malfoy'a. Miała już wizję Draco mającego jak to mówiła "czarny hełm" na głowie i śpiewającego ten kawałek.
- Głupia - powiedziała do siebie, ale minowolnie się zaśmiała. Sporzała na zegarek, który wskazywał osiemnastą. Postanowiła napisać do Grangerów.

Drodzy (do nie dawna) mamo i tato !
Piszę do was ponieważ chciałabym wam coś przekazać.
Po pierwsze jestem okropnie wkurzona na to, że nie powiedzieliście mi o moim prawdziwym pochodzeniu.
Po drugie moja prawdziwa rodzina mnie znalazła i od teraz jestem Hermiona Alexia Zabini. Bardzo wam dziękuję za wychowanie mnie i kochanie jak własną córkę.
Z całusami i wyrazami szacunku
Hermiona Alexia Zabini.

Po patrzyła na list i stwierdziła, że nie jest taki zły. Włożyła go do koperty i przywołała sówkę siedzącą na oknie.
- Jak ci na imię ? - sówka dziobkiem popukała w plakietkę na szyi.
- Floren. Bardzo ładnę imię. Leć do Jane i Johna Grangerów. - puściła rudą płomykówkę i postanowiła zejść na kolację. Przy stole siedziała tak jak wcześniej Bellatrix, Rudolf, Damien i Alexia, ale nie było Greybacka i Snape'a.
- Witaj Hermiono. Chcesz trochę indyka czy możę sałatkę z kurczakiem ? - Mionka poprosiła o sałatkę i zaczęła powoli przerzuwać danie. Do jadalni wpadł Blaise i Malfoy, a za nimi Nott z Ressem. Tylko Pansy nie było widać. Brat Miony usiadł obok niej i usadowił obok siebie Dracona.
- Mniam ! Indyk ! - pogłaskał się po brzuchu Blaise i rzucił się na jedzenie. Alexia pokiwała tylko głową. Hermiona zauważyła, ze Theo często jej się przygląda więc uśmiechnęła się do chłopaka który obok niej siedział. Na dół wpadła potargana Pansy.
- Przepraszam wszystkich najmocniej ale Dafne mnie zagadała - usiadła obok Goyla i zaczęła nakładać indyka. Nie zwracając uwagi na otoczenie zaczęła jeść. Wszyscy unieśli brwi ale po chwili zajeli się swoimi daniami. Hermiona wygrzebała już cała zieleninen i w naczynku pozostał tylko kurczak.
- Jesteś wegetarianką Hermiono ? - widząc co zobaczyła jej córka Alexia zapytała Miony.
- Tak. Nie róbice problemu z tego jak widzicie umiem sobie poradzić - uśmiechnęła się Hermionka wstała od stołu grzecznie podziękowała i wpadła do pokoju. Wzięła jeden z opasłych tomów w biblioteczce i zagłębiła się w "Czarna Magia jej dobre i złe strony" po chwili ktoś zapukał cicho do drzwi. Pansy Parkinson ubrana w miniowkę która sięgała jej do 1/4 uda i w bluzeczce na ramionczkach o wielkim dekoldzie patrzyła na Mione.
- Mogę ?
- Jak chcesz ... - Mionka nie dała po sobie rozpoznać zdziwienia. Pansy zamknęła drzwi i usiadła obok Herm.
- Moge ci w czyms pomóc ? - po chwili ciszy Zabini w końcu się odezwała.
- Stwierdziłam że mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. Ty pokazałabyś mi jak się fajnie ubierać ja przyzwyczaiłabym cię do zwyczajów Ślizgonek. Nie chce toczyć spór o Draco bo i tak wiem że nie wygram. - tym Ślizgonka mocno zaskoczyła Hermione.
- Na prawdę ?
- Serio. Czysta intencja. Wiem że ciebie nie można okłamać ty znasz się na leglimencji praktycznie tak dobrze jak Sama-Wiesz-Kto. - Pansy nadal nie potrafiła wymówić imienia Voldemorta.
- Pansy czemu ty się boisz mówić jego prawdziwego imienia ? Przecież Voldemort sieje postrach tylko w Zakonie i u mugoli i szlam. - westchnęła Mionka. Parkinson wzruszyła ramionami.
- Chodź Parkinson wybierzemy ci coś ładnego. Masz kase ?
- Jasne !
- To zapraszam na zakupy - dziewczyny wybiegły z pokoju.
- Mamo możemy iść na zakupy ? Do Londynu ? - Miona zrobiła wielkie oczy. Blaise z rozbawieniem a zarazem zdziwieniem patrzył na dziewczyny.
- Jasne że możecie. Bello teleportujesz się z nimi ? - Alexia uśmiechnęla się do dziewczynek. Bellatrix wstała z uśmiechem na ustach i wyprowadziła dziewczynki na dwór.
- Mi też możecie coś kupić - zachichotała jak nastolatka. Herm szeroko uśmiechnęła się do ciotki. Gdy teleportowały się do centrum Londynu Bella uśmiechnela się.
- Będe po was o północy - i zniknęła. Dziewczęta zaczęły iść w strone parku. Słońce prawie zachodziło więc było jeszcze jasno. W parku zachaczyły o budkę z lodami i kupiły sobie po gałce. Zaraz potem za drzew wyłoniła się Galeria Handlowa więc Pans i Hermi pobiegły zadowolone w stronę budynku.
- Nie sądziłam że jesteś taka fajna - wchodząc do Centrum powiedziała Pansy.
- Ja też - zaśmiała się Zabini i razem wkroczyły do Galerii. Pokupowały tyle ciuchów, że bały się że tego nie pomieszczą. Usiadły w kawiarence.
- Dzień dobry podać coś ? - kelnerka najwyraźniej zmęczona patrzyła na dziewczyny.
- Poproszę mrożoną latte - Miona uśmiechnęła się do kobiety. Pan tylko zrobiła wielkie oczy i poprosiła o to samo.
- Astoria cię nie nawidzi. - po chwili powiedziała Pansy. Herm przewróciła oczami.
- Wiem o tym. Nie przejmuje się takimi dziewczynami. - zaśmiała się Miona. Kelnerka podała im kawy. Przez chwile siedziały w ciszy pijąc napój.
- Dobra za godzine będzie Bella, a ja wyczaiłam świetną koszulkę więc musimy się sprężyć - z uśmiechem powiedziała Miona. Pan pokiwała głową i razem ruszyły ku wybranemu sklepowi.
- Hermiona...- usłyszała przerażony głos Parkinson. Gwałtownie się obróciła. Zobaczyła jak przy jednym ze sklepów stoją dwie dziewczyny w dość nie typowych strojach. Jedna, szatynka miała długą aż do ziemi, czarną pelerynę i kaptur zarzucony na głowę. Druga większa, blondynka gromiła je wzrokiem.
- Co one tu robią ? I to w takich dziwacznych strojach ? - syknęła do Pan, Hermiona. Parkinson wzruszyła ramionami. Blondynka zaczęła wolno podchodzić do dziewczyn. Miona pociągnęła Pansy za rękę i wpadły do sklepu.
- Czekajcie ! - usłyszały rozkazujący głos. Obróciły się udając zdziwienie. Dziewczyna sciągnęła kaptur.
- Co wy tu robicie ? - syknęła Dafne patrząc na dwie dziewczyny.
- Kupujemy Greengrass aż takie dziwne ? - warknęła Miona. Blondynka wykrzywiła usta w krzywym uśmiechu.
- Astoria chodź - zawołała siostrę. Szatynka podbiegła trzepocząc szatą. Pansy nagle zesztywniała.
- Co jest Pansy ? - zdziwiona Miona popatrzyła na Parkinosn.
- One mają szaty śmierciożerców - zająkała się Pan. Hermiona dopiero teraz to zauważyła.
- Skąd macie te peleryny ? - syknęła brunetka. Astoria która już przyszła zgromiła ją wzrokiem.
- A co przypominają ci coś ? - warknęła Greengrasska. Herm popatrzyła na nią wściekle.
- Czego chcecie ? - Parkinosn odzyskała głos.
- Masz przysiądz że odczepisz się od Dracona. - syknęła Dafne. Hermiona zaczęła się histerycznie śmiać. Złapała się za brzuch i zgięła w pół.
- Co cie tak śmieszy idiotko ? - wrzasnęła Astoria, tak że jakiś chłopak obrócił się i spojrzał z przerażeniem na Greengrasske. Miona spoważniała.
- Na prawdę sądzisz że możesz mną rządzić ? Poza tym przeszkadza ci to że Malfoy się ze mną przyjaźni ? Tylko czasem powinnaś zmienić nastawienie do niego bo on nie lubi wyuzdanych panienek z paskiem zamiast spódniczki. Co z tego że z nim spałaś ? Zaciągnął cię od łóżka i tyle. - syknęła wściekła Hermiona. Oczy Astorii się zaszkliły.
- On mnie wykorzystał ? - jęknęła.
- A myślałaś że ci padnie do stóp jak mu wskoczysz do wyra ? - warknęła arystokratka. Greengrass zapłakana wybiegła ze sklepu.
- Zabini pożałujesz
- Czego mam żałować ? Prawdy ? I nie zadzierajcie z tymi z którymi zadzieracie. Nie mówie o sobie - rzuciła Miona.
- Chodz Pan kupimy tą bluzkę i spadamy bo Bella się wkurzy. - wychodząc z Galerii popatrzyły czy nikogo nie ma i wyjęły z torebek dokładnie takie same peleryny jak miały Greengrass. Zarzuciły je na siebie i pomaszerowały w stronę parku. Na jednej z ławek siedział ów chłopak który widział je kłócące się w sklepie.
- Ej czekajcie, co chciałyście od tych dziewczyn. Coś wam zrobiły ? Nie wyglądały na takie. - Miona weszła w jego umysł. Widziała wszystkie wspomnienia i to o czym teraz myśli. Chłopak skrzywił się nie zmiernie.
- Zamknij się i spadaj bo to nie jest bezpieczne miejsce dla takich jak ty - syknęła Hermiona.
- Nie boje się blondynek - ucieszony swoim mądrym słownictwem i posłużeniem sie stereotypem powiedział chłopak. Miona zrozumiała że myśli iż ona i Pansy są Greengrasskami.
- Zabawne - ściągnęła kaptur a jej czarne włosy zaczęły powiewać na wietrze. Chłopak zdziwiony po patrzył na dziewczynę.
- Zamknij się i zjeżdżaj.
- Nie ! Na początku daj mi swój numer mała - Hermiona wywróciła oczami. Kolejny napalony na nią chłopak.
- Mike - wstał i podszedł do Hermiony.
- Spadaj - warknęła mu w twarz.
- Nie wiesz z kim zadzierasz - dodała Parkinson.
- Chodz kochanie - pogładził ją po policzku.
- Ile ty masz lat co ?! Poza tym mnie nie dotykaj - wyrwała mu się Miona.
- Dzisiaj mam osiemnaste urodziny. Zrób mi tą przyjemność i chodź ze mną
- Spieprzaj bo się wkurze - nie wytrzymywała Mionka. Jednak chłopak przyciągnął ją do siebie i chciał pocałować. Hermiona dała mu w twarz a następnie wyciągnęła różdżkę.
- Spieprzaj z tąd napaleńcu - warknęła. - Nie wiesz że o tej porze nie ładnie chodzić po ciemnym parku ? - zaśmiała się szyderczo Hermiona.
- Bo piękna dziewczyna z patykiem mnie zaatakuje ? - Hermiona nie wytrzymała.
- Crucio ! - rzuciła swoje pierwsze niewybaczalne zaklęcie dziewczyna. Chłopak zaczął zwijać się z bólu.
- Jejku Mionka ! Gratuluje odwagi i pomysłu. Masz coś jednak po starej ciotce - z nikąd pojawiła się Bellatrix.
- Zaczął mnie macać to się wkurzyłam - dumna Hermiona uśmiechnęła się do ciotki.
- Jak ty to zrobiłaś ? - chłopak zszokowany próbował się podnieść.
- Avada Kedavra ! - Bellatrix nie przejęła się zbytnio zmarłym ciałem Mike'a.
- Zaraz pojawią się tu aurorzy. Chodzcie. - złapały się Belli i teleportowały się do Malfoy Manor. Kiedy wpadły w trójkę do salonu był w nim tylko Rudolf.
- Jesteście już ? To świetnie. Bello muszę z tobą porozmawiać, a wy dziewczynki idzcie. - Lestrange popatrzył na żonę. Mionka pociągnęła Parkinson lecz nie miała żadnego zamiaru iść do pokoju. Zchowała się za ścianą razem z Pansy i kazała jej bycć cicho.
- Bello...kochasz...ale ja chyba też...ty mnie praktycznie... - strzępki słów Rudolfa dochodziły do dziewczyn.
- Kocham go i ciebie. Nic na to nie poradzę ! Zakochałam się w nim jak byłam w Hogwarcie ale pojawiłeś się ty i o tym zapomniałam. Teraz ma mnie za najwierniejszą i nią pozostanę - Bellatrix mówiła głośniej więc Miona wszystko słyszała.
- Świetnie Bellatrix. - usłyszała odsuwanie krzesła więc pociągnęła Pansy do swojego pokoju. Rzuciły rzeczy na łóżko, a same usiadły na dużej zielonej kanapie.
- Jak myślisz kogo kocha jeszcze ciocia Bella ? - zapytała po chwili Mionka. Pansy tylko wzruszyła ramionami.
- Miona ja lece do siebie. Muszę się przespać bo wczoraj nie było zbytnio czasu. - zarumieniła się Parkinson i zaczęła zbierać swoje zakupy.
- Do jutra Parkinson.
- Do jutra Zabini - i wyszła. Hermiona wywaliła wszystkie ciuchy na łóżko. Kupiła zieloną bluzkę z czarnym napisem "Brutal", kilka zwykłych czarnych bluzeczek, fioletową bluzkę podrapaną tu i tam, czarną i zieloną koszule bez rękawów z kołnierzykiem inlekko prześwitującą, ładną dżinsową koszule, żółtą sukienke, sledynową spódniczkę, czarne i malinowe dżinsy i trzy pary butów znanej mugolskiej marki Vans. Wrzuciła to wszystko do kufra i przebrała się w pidżame. Wpadła po jedwabną pościel i zasnęła. Był to sen niespokojny.

Luna siedziała na łóżku w swoim dormitorium. Zdziwiła ją reakcja jej przyjaciół na zadane im pytanie. Zrobili się tacy ponurzy. Lawrence przez cały wieczór nawijała o pięknych oczach Draco, a ona miała już dość. Blaise nawet nie zwracał na nią uwagi co ją bolało, a zarazem motywowało. Zdjęła swoje rzodkiewkowe kolczyki i włożyła naszyjnik antynarglowy pod poduszkę. Ubrała niebieską pidżame w chmurki i czekała na Lawrence, która poszła sie przejsc z nadzieją zobaczenia Draco. Własnie ! Kolejnym dziwnym faktem było to że cala trójka zniknęła tak szybko jak się pojawiła w Hogsmeade. Do dormitorium wpadła Lawrence.
- Widzę że Kathlyn już śpi - spojrzała na łóżko umieszczone najbliżej łazienki. Kathlyn była współlokatorką Lawrence i Luny. Dziewczyna miała kasztanowe włosy i niebieskie oczy czym bardzo przypominała Lawrence i nie raz się zdarzyło że brali je za siostry. Kathlyn kolegowała się z dwoma Krukonkami ale zazwyczaj siedziała i się uczyła.
- Nie spotkałam go ! Za to widziałam Astorie i Dafne jak wściekłe coś do siebie gadały o Hermionie i Draco. Myślisz że są razem ? - przestraszona Lawrence spojrzała na Lunkę. Ta tylko przecząco pokiwała głową.
- Miona go nie lubi. Twierdzi że jest zarozumiały, pusty i chamski. - wzruszyła ramionami Lunka. Law usiadła na swoim łóżku i wygrzebała z pod poduszki "galaktyczną pidżame" jak to miały w zwyczaju mówić dziewczyny.
- Luna ? - usłyszała zaspany głos Kath.
- Tak Lyn ? - spytała się trzeciej L Luna. Wszyscy mówili na dziewczęta trzy L ponieważ Luna, Lawrence i Lyn jak to wszyscy mieli w zwyczaju mówic na Kathlyn.
- Lawrence ma kłopoty - Lyn była bardzo mądrą dziewczyną i zawsze umiała wyczuć zbliżające się kłopoty tak jak wtedy w Pokoju Życzeń gdy Umbridge się zbliżała.
- Jak to ?
- Tak czuje - i zasnęła z powrotem. Z łazienki wyszła Law.
- Law nie mówisz mi czegoś ? - zapytała Luna, a szatynka się zmieszała.
- Mówię ci wszystko Luna - wybąkała. - Dobranoc - i szybko wskoczyła do łóżka.
Nazajutrz Luna w podskokach ruszyła ku Wielkiej Sali. Przy stole Slytherinu siedziała Miona, Blaise i Draco oraz ku ogólnym zdziwieniu Pansy. Lunka podeszła do przyjaciół.
- Cześć wszystkim jak się spało ? - uśmiechnięta usiadła obok Blaise'a. Ten popatrzył na nią wesoło.
- Dobrze Lunko a tobie ? - chłopak zaczął prowadzić żywą konwersacje z blondynką.

Mionka z uśmiechem patrzyła na brata. Tak ich do siebie ciągnęło, ale nie mogli się najwidoczniej zdobyc na odwagę by rozpocząć temat. Czuła na sobie stalowobłękitne oczy pewneego platynowego blondyna ale ignorowała je.
- Pans idziemy ? - zwróciła się do Parkinson która stała się jej przyjaciółką. Ta potakująco pokiwała głową i obie dziewczyny zniknęły w drzwiach Wielkiej Sali.
- Widzę że nas nie zrozumiałaś Zabini. Z dala od Draco - usłyszały za sobą warkot Astorii.
- Ty chyba też nie zrozumiałaś Greengrass on cię nie chce ! - syknęła Pansy.
- Od kiedy to Parkinson zadajesz się z Zabini ? Znudziłyśmy ci się ? - zaśmiała się szyderczo Astoria.
- Stwierdziłam że nie będę się odmóżdżać jescze bardziej przy takich tępych idiotkach jak wy - wzniosła oczy do góry Pans. Brunetki poszły po schodach na górę.
- Podobasz mi się wiesz ? - usłyszały cichy szept jakiegoś chłopaka. Lekko wyjrzały za zakręt.
- Ty mi też. Już od jakiegoś czasu próbuje ci to powiedzieć ale kompletnie nie wiem jak. - tym razem odezwał się dziewczęcy głos. Herm i Pansy spojrzały na siebie zadowolone. W końcu !

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 15. - Gorzej być chyba nie może.

Umca umca :3 Leno jest fajna i dodała szybko posta kurdelele.
Mam prośbę :), jak już czytacie to zostawiajcie komentarze :)
I kolejny raz Leno zabłysła i napisała coś po hiszpańsku (czytaj to sie dowiesz) jednak te lekcje sie przydają (nie to nie Google Tłumacz) i oczywiście poraz ostatni Leno jest świetna, bo Miona zna polski :D z dedykacją dla wszystkich <3

Hey Jude, don't make it bad,
take a sad song and make it better.
Remember to let her into your heart,
then you can start to make it better.


Dracon patrzył przerażony na ojca. Wiedział, że łatwo mu nie pójdzie wymiganie się z tego co powiedział.
- Dzień dobry panie Malfoy - przerwał niezręczną ciszę Blaise.
- Już się witaliśmy Zabini - syknął Lucjusz patrząc dociekle na swojego syna. Hermiona jak sparaliżowana stała obok Dracona i patrzyła to na niego to na brata to na Lucjusza.
- Panna Zabini może już iść razem z bratem muszę przeprowadzić rozmowę z synem. - warknął na nią pan Malfoy.
- Zaraz do was dojdę - mruknął Draco. Rodzeństwo powolnym ruchem wyszło z knajpy i usiadło na ławeczce przy wejściu.
- Jak myślisz zrobi mu coś ? - szepnęła Hermiona. Blaise pokiwał twierdząco głową. Dziewczyna zchowała twarz w dłonie. Usłyszeli głośny trzask. Hermiona podskoczyła przerażona, a Blaise się wyprostował. Po pięciu sekundach z knajpy wyszedł rozgoryczony Draco.
- Idziemy - warknął tylko przez ramię. Pognali do Trzech Mioteł. Nie odzywali się do siebie przez całą drogę tylko rodzeństwo Zabinich rzucało między siebie zdziwione miny. W końcu znaleźli stolik w ciemnym kącie sali. Draco usiadł na przeciwko Hermiony i Blaise'a.
- O co poszło ? - nie wytrzymał Zabini. Malfoy przewrócił oczami.
- Pójdę po kremowe piwo - westchnęła Hermiona i wstała. Podeszła do baru, gdzie Madame Rosmeta obsugiwała różnych uczniów.
- Dzień dobry Rosmeto. - przywitała się grzecznie Hermiona. Kobieta zbita z tropu popatrzyła na dziewczynę.
- Ty jesteś ? - zdziwiona Rosmeta patrzyła zaciekawiona na Mione.
- Hermiona Zabini do niedawna Granger - uśmiechnęła się Herm.
- Naprawdę ?! Hermiono, ale wyładniałaś i do tego ożeniłaś się z Blaise'm Zabinim ? To na pewno dobry wybór ? Poza tym tak młodo ? Masz 16 lat !
- Nie ! To mój brat - zaśmiała się dzwięcznie Hermiona tak, że kikla chłopców siedzących przy ladzie popatrzyło na nią jak na boginie. - Trzy kremowe piwa poproszę - uśmiechnęła się panna Zabini. Rosmeta zmieszana podała jej piwa. Dziewczyna podeszła do dwóch zciszonym głosem rozmawiających chłopaków. Kiedy ją zobaczyli automatem się zamkneli.
- Ja też chce się dowiedzieć co takiego chciał od ciebie twój ojciec - zrobiła obrażoną minę Hermiona.
- Nie o tym mówiliśmy kochana Mioneczko. - uśmiechnął się wyraźnie czymś zadowolony Blaise.
- Mój ojciec jest nie obliczalny. Powiedział, że jeszcze jeden taki wybryk i mnie wydziedziczy tym samym skazując na śmierć z ręki Voldemorta bla bla bla ! A potem jak powiedziałem, że nie będzie mną dyktował to rzucił we mnie Cruciatusem szczęśliwie chybił, ale rozbił jakiś wazon. - warknął Malfoy widząc oczekujące miny rodzeństwa. Hermiona prychnęła zniesmaczona.
- Dupek - powiedziała i zajęła się piwem kremowym - Słabe- Blaise zdziwiony a zarazem rozbawiony spojrzał na siostrę.
- No proszę jednak masz coś po mnie - zaśmiał się Zabini. Jego siostra zrobiła słodziutki uśmieszek.
- Uwaga idzie Wieprzlej i Potter - pokazał w strone dwóch Gryfonów, którzy wchodzili do knajpy za nimi szła Ginny i Francesscą. Hermione jednak mimowolnie zabolało to, że jej przyjaciółka nie zwraca na niej uwagi. Lecz zaraz jej humor się poprawił, bo zobaczyła blond czuprynę.
- Cześć wszystkim ! To Lawrence. Nie Draco nie Lwarence powinnieneś przeprosić, że przekręciłeś jej imię - uśmiechnięta Luna posadziła Lawrence obok Dracona a sama usiadła naprzeciwko Blaise'a. Lawrence nieśmiało kiwnęła ręką i bąknęła krótkie "cześć".
- Gdzie byliście rano ? Astoria z resztą wymyślały różne teorię a ja trzymałam się tej, że zaspaliście na śniadanie. - uśmiechnęła się Lovegood. Trójka Ślizgonów popatrzyła ponuro po sobie.
- Rosmeto jeszcze dwa na mój koszt - zawołała Hermiona. Ron odwrócił się w jej stronę dopiero teraz zdając sobie sprawę z jej istniena. To samo zrobił Harry. Wybraniec podszedł do Miony.
- Cześć Hermiono. Luna. Jak wam dzień mija ? - uśmiechnął się Harry. Hermiona też się uśmiechnęła.
- Dziękuje ci Harry. Bardzo dobrze. Widzę, że pogodziliście się z Weasley'em. - Miona popatrzyła w kierunku rudego chłopaka, który z chłodem na nią patrzył. Potter się uśmiechnął skinął w stronę Blaise'a, Draco i Lawrence i odszedł. Do Trzech Mioteł jak burza wpadła dwójka płomienno rudych chłopaków. Jeden miał zieloną koszulkę kontrastującą z jego włosami a drugi czarną.
- Miona ! Boże, dziewczyno, co to za towarzystwo ! - Fred się zaśmiał i pocałował dziewczynę w policzek. Draco się wyprostował.
- Fred możemy porozmawiać ? - zapytała chłopaka Hermiona.
- Jasne - uśmiechnął się promiennie Fred. Wyszli przed knajpę. Jesienny wiatr dawał we znaki. Hermiona opatuliła się szczelniej sweterkiem, ale nadal było jej zimno. Weasley widząc to dał jej swoją kurtkę.
- Dziękuje. Fred, bo wiesz ja jestem siostrą Blaise'a.
- Wiem Hermionko - tym zdziwił arystokratkę. Popatrzyła na niego.
- Nie jesteś zły, że cię okłamałam ? - z powątpieniem i żalem w głosie powiedziała Miona.
- Pewnie, że nie. Wiem, że nie mogłaś tego powiedzieć Snape ci kazał - uśmiechnął się jeden z bliźniaków.
- Z kąd to wiesz ? - buzia Hermiony zrobiła "o".
- Lunka nie umie trzymać języka za zębami a, poza tym Ron już zdąrzył nas uprzedzić, że jesteś cytuje : "brudną laską Malfoya, która służy Sam-Wiesz-Komu" - niezręcznie uśmiechnął się Fred. Herm z trudem powstrzymała chęć mordu na Ronie.
- Też tak sądzisz ? - mruknęła patrząc na buty. Chłopak złapał ją za podbródek i delikatnie uniósł głowę.
- Pewnie, że nie. Może i jestem w Zakonie Feniksa, ale wiem, że wy nie chcecie być śmierciożercami. To wasi starzy tego chcą. - patrząc w jej wielkie szmaragdowe oczy powiedział Fred.
- Oni też tego nie chcą - wymruczała speszona Hermiona.
- Może i nie, ale mogli się dołączyć do nas. Mogli być jak Andromeda - uśmiechnął się poraz wtóry Weasley.
- Może moglibyśmy się spotkać jutro ? Jako prefekt naczelny możesz wychodzić do Hogsmeade, kiedy tylko masz ochotę- puścił jej podbródek Fred.
- Jutro nie mogę Fred, ale może w poniedziałek ? Po lekcjach. - uśmiechnięta Hermi popatrzyła na chłopaka.
- No to jesteśmy umówieni - wyszczerzył zęby Fred. Objął ją w talii i mocno do siebie przytulił. Dziewczyna odwzajemniła uścisk i czule pocałowała go w policzek.
- Zawołać Georga ? - odwróciła się Hermiona.
- Jakbyś mogła - zaśmiał się Weasley. Miona wchodząc do pubu czuła, że lewituje. Dosłownie !
- George, Fredzio cie woła - uśmiechnęła się do rudzielca, który rozmawiał z Katie Bell.
- Nie wiesz czy wiesz Mionko, ale masz jego kurtkę - uśmiechnął się George.
- Oddaj mu ją proszę - zaczerwieniona Hermiona już zdjemowała kurtkę.
- Zatrzymaj. Pewnie chciałby żebyś ją zatrzymała - zadziwił Mione brat bliźniak Freda i ruszył ku drzwią. Drzwi nawet się nie domknęły a usłyszała jak Fred i George wrzeszczą "YEA" na cały regulator. Hermiona wróciła do stolika przy, którym siedział jej brat, Malfoy, Luna i Lawrence.
- Co on od ciebie chciał ? - zapytał Zabini.
- Nic Blaise. Czy jak Rudy to od razu wredny ? Bliźniaki są świetne - oburzyła się panna Zabini. Draco cicho westchnął tak, że usłyszała go tylko Lawrence siedząca obok niego.

- Wkurza mnie - szepnął Draco. - wkurza mnie to, że nawet nie zwraca na mnie uwagi. - Blaise przewrócił oczami.
- Wiesz dobrze, że nie byłeś dla niej miły. Nawet nie próbowałeś polubić starej Hermiony, chociaż była podobna do teraźniejszej - westchnął zrezygnowany Blaise. Malfoy wiercił się nie cierpliwie.
- I jeszcze ten Nott. Za kogo on się ma, żeby ją zapraszać do Hogmeade ?!
- Za jej przyjaciela Smoku.
- Diable nie przesadzaj. - musieli przerwać konwersacje.
- Ja też chce się dowiedzieć co takiego chiał od ciebie twój ojciec - Miona z trzema kuflami kremowego piwa usiadła obok Blaise'a.
- Nie o tym mówiliśmy kochana Mioneczko. - w tym momencie wzrok rodzeństwa padł na Malfoya. Zrezygnowany zaczął relacjonować cały incydent. Po chwili zobaczyli Lune i tą Lwarence czy jak jej tam.
-Cześć wszystkim ! To Lawrence. Nie Draco nie Lwarence powinnieneś przeprosić, że przekręciłeś jej imię. - jakby czytała mu w myślach Luna usadziła (Lawre... Lware... Lawresle ? Lwarence ? Nie ważne... ) obok Draco a sama zaczęła zpatrywać się w Blaise'a. Po chwili podszedł do nich Potter i grzecznie przywitał się z Luną i Mioną. Do niego kiwnął głową. Nie było mi dane spokojnie porozmawiać, bo do pubu jak z pioruna strzelił wpadli bliźniaki Weasley. Fred w podskokach ruszył do ich stolika.
-Miona ! Boże, dziewczyno, co to za towarzystwo! - zaśmiał się. Dracon spochmurniał, bo ten palant całował w policzek jego Hermionę.
- Fred możemy porozmawiać ? - z letargu wyrwał ją głos Herm. Dwójka wyszła.
- Jak myślicie będą razem ? Mi się zdaje, że do siebie pasują. Obydwoje temperamentni i zabawni na swój sposób - skomentowała Luna. Dracon odsuwał od siebie takie myśli.
- Luna nie mów mi, że moja jedyna siostrzyczka będzie z Gryfonem ! I to do tego rudym Weasleyem !- zaśmiał się Zabini.
- Draco wiedziałeś, że Lawrence uczyła się na początku w Domu Magii i Czarodziejstwa w Sietcie ? To mała wioska w Hiszpanii, gdzie naukę rozpoczyna się w wieku dziewięciu lat ! I tam przydzielają ich do jednej z dwunastu "casa". Dobrze to mówię Lawre ? - Lovegood najwyraźniej próbowała zeswatać dwójkę czarodzieji.
- Interesujące Luna - mruknął Malfoy. Do pubu weszła rozpromieniona Miona. Zamieniła parę słów z Georgem i usiadła uradowana przy stoliku.
- Co on od ciebie chciał ? - Blaise nie tracąc czasu na zbędne pogaduszki walnął prosto z mostu.
- Nic Blaise. Czy jak Rudy to od razu wredny ? - oburzyła się czarnowłosa dziewczyna. Popatrzyła na niego. Jego stalowoniebieskie tęczówki wykazywały tylko smutek. Głęboki smutek.
- Moim skromnym zdaniem ? Tak - zasmiał się brat Miony. Draco patrzył posępnie w strone drzwi. Nie wiedział co tam zaszło, ale po uradowanej minie Hermiony wnioskował, że coś zaszło.
- Lawrence słyszałam, że uczyłaś się w Hiszpanii ? - zagadnęła Lawre Hermiona.
- Tak. Byłam w "Drugim Casa". To po angielsku znaczy drugi dom. Czyli poziom zaawansowany praktycznie najlepszy. Jesteśmy "dziećmi" zwycięstwa. Primo Casa w sensie pierwszy dom to dzieci dostatku trzeci nowoczesności i tak dalej. To bardzo fajna szkoła, ale bardzo podzielona i dużo w niej czarodziejów. W zasadzie praktycznie każdy hiszpan jest czarodziejem u nas to mugole są mniejszością a Minsiterstwo Magii jest ważniejsze od króla I prezydenta mugoli - zaczęła tłumaczyć Lawrence.
- Umiesz mowić po hiszpańsku ? - zainteresował się Blaise.
- Un poco senior yo no estudio mucho - zaśmiała się ze swoim hiszpańskim akcentem Law. Wszyscy oprócz Hermiony patrzeli zdziwieni na dziewczyne.
- Powiedziala, że trochę chłopczę i, że nie uczy się dużo - wytłumaczyła Hermiona.
- Tu habla Español ?
(Mówisz po hiszpańsku ?)
- Un poco. Yo estudio en casa para mi padre.
(Trochę. Uczyłam się w domu z moimi rodzicami)
- Bien (Dobrze) - dziewczęta wymieniły się zdaniami.
- Wolę żebyście przeszły na angielski. - zaśmiał się Zabini.
- Mionko właściwie to, ile ty znasz językow ? - zapytała Luna.
- Sześć. Hiszpański, Niemiecki, Francuski, Włoski, Angielski i Polski. - uradowana Zabini wymianiała na palcach znane jej jezyki. Lawrence gwizdnęła wyrażając tym podziw Luna zrobiła jeszcze większe oczy a Blaise się zaśmial tylko Dracon siedział nie wzruszony na swoim miejscu, chociaż znajomość języków Miony go zadziwiła.
- No proszę mamy tłumacza na wycieczki. - zaśmiał się Zabini.
- Proponuje już iść, bo z trzynstej zrobiła się siedemnas...
- O boże
- Znowu ?
- Nie wierze ... - wszyscy spojrzeli na podchodzącego do nich Rona, którzy trzymał świeżego Proroka.

Lucjusz Malfoy zatrzymany. Brał udział w mordach na niewinnych mugolach dzisiaj między 13.30 a 16.30. Prawdopbodobnie przyczynił się do wielu zabójstw i zostanie zatrzymany pod tym zarzutem. Dzisiaj zginęło pięć mugoli.
Irena Flait, Franco Flait, Isabella Flait, Faith Noxe i Cotty Noxe.

- Brawo Malfoy twój ojciec w końcu dostał to, na co zasłużył - zaśmial się szyderczo Ron. Hermiona wstała.
- Spieprzaj z tąd rudy, bo jeszcze brudna laska Malfoya, która służy Sam-Wiesz-Komu się na ciebie wkurzy. - warknęła czarnowłosa. Ron zrobił wielkie oczy, a Draco wstał.
- Serio jesteś moją laską ? - zdziwiony Dracon patrzył na Mione.
- Nie Draco on tak o mnie mówi - przewrociła oczami Hermi.
- Kto ci to powiedział - Rudy chłopak patrzył na wściekłe rodzeństwo Zabinich i Malfoya, a także Lawrence i Lune.
- Nie ważne. Wiem to i tyle a teraz wypad - Herm pokazała ręką drzwi. Ron wściekły wyszedł.
- Współczuje Draco. Chodzcie musimy już iść do zobaczenia Luna. Lawrence. - Miona pociągnęła Malfoya i brata za ręce i poszli do Świnskiego Łba. Wzieli trochę proszku z torebki Hermiony i po kolei wchodzili do kominka mówiąc "Malfoy Manor". Kiedy Hermiona wyszła z kominka stanęła obok Blaise'a i poczekali na Draco. Ten ostatni otrzepał blond czuprynę z sadzy i pobiegł za rodzeństwem na dół. Przy wielkim stole siedziała Narcyza którą Bellatrix bez skutecznie pocieszała. Alexia parzyla herbatę Damien i Rudolf o czymś szeptem rozmawiali, a Greyback ostrzył sobie zęby siedząc obok Snape'a, Ressa i Pansy.
- Jesteście już. Słyszeliście, że trochę pokrzyżowały nam się plany. - zaczął ojciec Zabinich. Rudolf odwrócił się do nich.
- Tak niestety twój ojciec Draco został złapany i musimy go odbić albo coż czekać aż Czarny Pan coś zarządzi - Lestrange miał dziki błysk w oku.
- Draco - usłyszeli łamiący się głos Narcyzy.
- Cyziu nie przemęczaj się. Draconie zaprowadź matkę do łóżka i daj to - Bellatrix dała Malfoy'owi fiolkę i wskazała na Cyzię. Chłopak posłusznie dzwignął mame i zaprowadził na górę.
- Jak się bawiliście ? - zapytała po chwili Bellatrix.
- Dobrze ciociu - odpowiedziało chórem rodzeństwo.
- Rudolf Lestrange. Mąż twojej ciotki Hermiono - szatyn wstał i uścisnął dłoń Miony. - Tym samym twój wuj - Diabeł stał na środku patrząc na ojca.
- Tato dlaczego go złapali ? - zapytał po chwili Blaise. Damien popatrzył na syna przerażony.
- Sprzeczali się z Narcyzą o Dracona i w tym czasie Cyzia się teleportowała a on nie zdąrzył. - westchnął Zabini. Hermiona popatrzyła na ojca. Czyli to w połowie jej wina. Na dół zszedł Dracon. Bella podeszła do Alexii i o czymś zaczęły dyskutować, lecz Hermiona nie usłyszała.
- Gdzie Theo ? - zapytala po chwili Hermiona. Malfoy nie pozwolł, by żaden z dorosłych jej odpowiedział, bo pociągnął ją za rękę do korytarza. Było w, nim tak ciemno, że musiała dobrze się przyrzeć, by widzieć stalowobłekitne oczy Ślizgona.
- Co on ma czego ja nie mam - z bólem w głosie szepnął Draco przyciskając ją za nadgarstki do ściany.
- O kim ty mówisz Malfoy ?
- O Fredzie i o Nottcie o obydwóch czego ja nie mam co oni mają ?
- Fred jest czuły, miły, potrafi wybaczać, nie nazywa mnie przez pięć lat szlamą, a Nott jest zabawny, pomocny i przyjacielski ty nie masz żadnej z tych cech - syknęła wściekła Miona.
- Nawet mnie nie poznałaś - westchnął Draco.
- Bo nie chce ! Czy ty, gdybym przez pięć lat wyzywała cię od najgorszych byłbyś skłonny do polubienia mnie ? Wypłakałam całe dnie i noce przez ciebie. I to nie tylko, kiedy byłam tą starą szlamą Hermioną tylko jak byłam tą Hermioną Zabini. - warknęła.
- Dlaczego ? - zdziwiony chłopak rozluźnił uścisk co Miona wykorzystała i teraz to on stał plecami do ściany.
- Arogancja, ignorowanie, obojętność - wycedziła Hermiona.
- Tylko, że ja ...
- Nie tłumacz się, bo to ci... - niestety nie dokończyła, bo Draco pocałował ją w usta. Zachłannie i tak jakby chciał tego pocałunku od, kiedy skończył cztery lata. W zasadzie to tak było. Zdziwiona Miona nie wiedziała co robić. Podobało jej się to, bo musiała przyznać, że z Malfoya to niezły towar, ale ona nie była taka łatwa. Odsunęła się gwałtownie od chłopaka.
- Nie Malfoy. Może mi się podobasz, ale to niczego nie zmienia.
- To dużo zmienia Hermiono. Jak ktoś się komuś podoba, to znaczy, że chce z, nim być, że z czasem się w, nim zakocha.
- Albo go rzuci, bo stwierdzi, że to nie jest odpowiedni dla niej chłopak.
- Wolisz Weasley'a - warknął Draco.
- Słucham ?
- Wolisz Freda Weasley'a odemnie ? - Hermiona ledwo co nie podbiegla do Dracona i go mocno przytuliła. Tyle smutku było w jego słowach.
- Wolę - zgodziła się Hermiona. To była prawda. Wolała Freda od Dracona.
- Wiedziałem.
- Ale nie skreślaj siebie - uśmiechnęła się tajemniczo i jej zielone oczy zniknęły w srebrnych drzwiach. "Nie skreślaj siebie" pomyślał Draco. Czyli ma u niej szanse ! Czyli jest nadzieja ! Czyli jest, o co walczyć !

Następny post przewiduje na mniej więcej 12 maja przepraszam, że tak późno, ale sprawy szkolne. Geografia, Biologia,Angielski,Niemiecki i Hiszpański to dla mnie pewnego typu wyzwanie i chce jak najszybciej sie z tym wszystkim uporac a, wtedy wstawie posta :)